wtorek, 6 maja 2014

sleepmakeswaves, Moonglass: Hydrozagadka (05.05.2014)


Kiedy myślę o swoich muzycznych korzeniach, to szalenie trudno jest mi znaleźć przyczynę powstania pewnej fiksacji. Otóż od lat wczesnej młodości pokutuje u mnie natarczywe wrażenie, że basista w każdym rockowym zespole jest jednostką flegmatyczną i wycofaną. Zaszyty na scenie leniwie trąca struny i łaskawie pozwala, żeby cała uwaga skupiła się na froncie grupy. Choć spotkałem mnóstwo zespołów, które przeczą temu - zrodzonemu w głowie - złudzeniu, to jednak od czasu do czasu właśnie taki obraz pojawia mi się przed oczami. Wróciłem do roztrząsania tych rozważań oczekując na koncert sleepmakeswaves. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, bo wiedziałem, że na scenie zaraz pojawi się on - Alex, jeden z najbardziej rąbniętych basistów świata. 

Niewątpliwą gwiazdą wieczoru byli Australijczycy ze sleepmakeswaves, ale ich występ nie był jedynym powodem, dla którego warto było zjawić się w Hydrozagadce. Jako pierwszy na scenie pojawił się zespół Moonglass. Formacja początkowo funkcjonowała pod szyldem Sands of Sedna i to właśnie z tą nazwą można kojarzyć część materiału grupy. Koncert był dla muzyków tego projektu wyjątkowym wydarzeniem, bo wiązał się z premierą ich debiutanckiego albumu. Materiał zawarty na krążku Webs to specyficzne brzmienia pełne agresywnych, rockowych i przede wszystkim przemyślanych rozwiązań, różnorodnych wokali i ciekawych pomysłów konstrukcyjnych, w których doskonale słychać ogromne doświadczenie sceniczne i kompozycyjne zespołu. Chętnie porównam nagrania studyjne z dźwiękami zebranymi z koncertu i jestem szalenie ciekawy wyniku takiej konfrontacji.


Australijczycy wybrali się na swoją trzecią trasę po Europie i po raz trzeci zawitali również do Warszawy. Udało mi się stawić na każdym z tych lokalnych koncertów, choć tuż po premierze EPki In Today Already Walks Tomorrow założyłem, że ze względu na znaczne odległości geograficzne nie będzie mi dane zobaczyć ich na żywo. Każdy z kolejnych występów tej grupy cechuje się niespotykaną wręcz żywiołowością. Muzycy z niesamowitą precyzją torpedują publiczność kolejnymi porcjami energii, a w momentach kulminacyjnych zdzierają sobie gardło, dając tym samym upust emocjom, choć przecież tworzą wyłącznie instrumentalne kompozycje. Warto też podkreślić, że studyjne wersje utworów sleepmakeswaves mimo obecności momentów zagęszczenia mocnych dźwięków, kojarzą się bardziej z przestrzennym graniem, natomiast wersje koncertowe składają się niemal wyłącznie z kulminacji niesamowitych dźwięków, które są przeplatane krótkimi momentami spokoju przewidzianymi na zaczerpnięcie powietrza. Tym razem było podobnie: głośno, intensywnie, świetnie muzycznie i jeszcze lepiej jeżeli chodzi o chaos panujący na scenie. Był to jeden z tych niesamowitych przypadków, w których zespół czerpie z grania ogromną przyjemność, a ogólne zadowolenie błyskawicznie udziela się słuchaczom. Na dodatek muzycy zaprezentowali kilka nowych kawałków, które idealnie wkomponowały się w nastrój spozierający z and so we destroyed everything

Sleepmakeswaves ponownie doszczętnie zniszczyli scenę warszawskiej Hydrozagadki. Już sam występ Australijczyków mógł sprawić, że był to jeden z ciekawszych koncertów ostatnich tygodni, a przecież nie była to jedyna atrakcja tego wieczoru. Jako pierwszy na scenie dobrze zaprezentował się zespół Moonglass, który świętował premierę swojego debiutanckiego albumu Webs, a na stoliku z płytami można było również nabyć atrakcyjnie wydaną kompilację Post-rock Pl, którą warto włączyć do każdej płytowej kolekcji.