niedziela, 21 czerwca 2015

podsumowanie wydawnicze (IIII:2015)


Wyjątkowo długo kazałem wam czekać na te kilka słów poświęconych najciekawszy moim zdaniem płyt wydanych w kwietniu. W drodze jest kolejny tekst, tym razem na temat maja, ale zanim się nim z wami podzielę, chciałem przypomnieć o poniższych płytach. Być może część uciekła waszej uwadze, a warto byłoby je nadrobić.

Życzę przyjemnej lektury i jeszcze milszego odsłuchu.

(03.04): Minsk - The Crash & The Draw z pewnością nie jest przełomowym dokonaniem zespołu. Jednak warto się zastanowić, czy ten fakt w czymkolwiek przeszkadza podczas odbioru tej płyty? Raczej nie, bo mowa o brudnym, intensywnym, mocnym wydawnictwie, w którym poszczególne kompozycje rozpędzają się niespiesznie w przyjemnie buczący sposób.



(06.04): Turbowolf - Two Hands. Obecność Turbowilka w zestawieniu może was zaskoczyć, ale trudno jest przejść obojętnie obok tak ciekawego wydawnictwa. Two Hands to dynamiczne, pokręcone i hałaśliwe kompozycje, od których nie sposób się oderwać. Przekonajcie się sami!



(13.04): Gallows - Desolation Sounds to jedna z tych propozycji, do których przyciągnął mnie tytuł oraz okładka. Później okazało się brzmienie, choć często tak bardzo różne od tego, czego słucham zazwyczaj, to jednak bardzo przypadło mi do gustu. Każda z kolejnych kompozycji zawiera dużo energii, piwnicznego brudu rodem ze sceny francuskiej i nieoczekiwanie całkiem sporo melodii.



(14.04): Outre - Ghost Chants to piekielnie skuteczne, mocne i typowe dla południa Polski brzmienie. Bez trudności odnajdziemy tu ciężar, mrok i precyzję metalowych tłoków, które raz za razem przygniatają odbiorcę. Pozycja obowiązkowa dla fanów muzyki z metalowego zagłębia Polski.



(20.04): Apocalyptica - Shadowmaker. Kiedy szukałem informacji na temat kwietniowych premier, to oniemiałem widząc nowe wydawnictwo Apocalypticy. Tak dawno już nie słuchałem naszpikowanej smyczkami płyty, że bez wahania sięgnąłem po ten materiał. Przy okazji zacierałem ręce na myśl o tych wszystkich młodzieńczych wspomnieniach, które przy okazji Shadowmakera przywołam. Nic bardziej mylnego. O ile dokoptowanie do stałem składu perkusisty nie uważam za zły pomysł, to tak duży udział wokali zdecydowanie mnie odstręcza. To nie tak, że Shadowmaker to zła płyta, bo naprawdę można na niej znaleźć dużo ciekawych rozwiązań i niezłych, przystępnych kawałków, ale to już nie jest ta Apocalyptica, którą zasłuchiwałem się lata temu i wiem, że do tych nowych brzmień szybko nie wrócę.



(20.04): Kontinuum - Kyrr to kolejna pokrętna propozycja z Islandii, którą trudno jest jednoznacznie ocenić. Ponownie za sprawą tego podsumowania zachwycam się warstwą graficzną, rozpływam się przy muzyce, która przepięknie łączy mgliste i ambientowe motywy z intensywną pracą sekcji rytmicznej i chwytliwymi melodiami. Jednak nie mogę się oprzeć wrażenie, że gdyby cała płyta zaśpiewana była po islandzku, to byłaby po prostu ciekawsza. A tak mamy bardzo dobrą i interesującą muzycznie opowieść, z dwujęzycznym lektorem, co nigdy nie spotka się z moją aprobatą.



(20.04): Nordic Giants - A Seance of Dark Delusions to zdecydowanie najbardziej wyczekiwane przeze mnie wydawnictwo tego roku. Dokonania duetu z magicznego lasu zaczarowały mnie już na etapie niemal niedostrzeżonych na rynku EPek. Szczęśliwie trafili pod skrzydła wytwórni kscope, która dała im możliwość wypuszczenia długogrającego debiutu. Płyta zawiera mnóstwo subtelności, ogromną ilość specyficznego klimatu, cudowne gościnne występy wokalne i to co w dokonaniach Nordic Giants najciekawsze to instrumentarium ograniczone do instrumentów klawiszowych i perkusyjnych. A Seance of Dark Delusions to jeden z predendentów do miana płyty roku!



(23.04): Groberska - Fake Stars to kolejny żywy dowód na rozkwit polskiej reprezentacji delikatnego gitarowego grania krążącego wokół muzycznej kategorii singer/songwriter. Cztery kompozycje zamknięte w postaci minialbumu, pokazują pomysł, umiejętności i ciekawą barwę wokalną, są też niewypowiedzianą pełną subtelności obietnicą tego, czego można się spodziewać po kolejnych dokonaniach młodej artystki. Oby tak dalej.



(24.04): Lustre - Blossom to materiał, który zauroczył mnie na kilka płaszczyznach. Przede wszystkim uwagę zwraca przepiękna grafika zdobiąca okładkę. Ot takie sobie zdjęcie drzewa, a jednak gra świateł i sposób w jaki fotografia koresponduje z muzyką, sprawia, że trudno oderwać od niej wzrok. A wspomniana zawartość też nie pozostawia wiele do życzenia. Obfituje w spokojne, rozlewające się kompozycje, w których nie poskąpiono nieskrępowanych przestrzeni, rozwiązań folkowych i ambientowych. Nie brakuje tu też specyficznego klimatu przesiąkniętego wilgocią, starego lasu. Choć trzeba zaznaczyć, że zdecydowanie mowa o tzw. muzyce nocy, więc przynajmniej pierwszy raz warto sięgnąć po Blossom już po zmroku.