środa, 31 marca 2010

echa Votum.

Another taste of liquid comprehension…

25 marca byłby dniem całkowicie pozbawionym emocji, gdyby nie wypatrzone na horyzoncie muzycznych atrakcji zacne wydarzenie. Koncert zespołu Votum, czyli nie lada gratka dla fanów progresywnych, niebanalnych brzmień.

Ale hola, hola!

Proszę się nie pchać!

Zacznijmy od początku.

Data:
25 marca 2010
Start imprezy: godzina 18
Miejsce: klub Proxima
Wydarzenie: koncert Votum

Zanim przejdę do zachwytów nad występem gwiazdy wieczoru, chciałbym wspomnieć o szalenie pozytywnej inicjatywie, z jaką wyszła owa gwiazda. Jako zespół względnie otrzaskany w realiach polskiego rynku muzycznego, postanowili zorganizować mini-konkurs na suport swojego koncertu umożliwiając tym samym zaprezentowanie się szerszej publiczności zespołom nie-znanym. Zainteresowane kapele przesyłały stosowne dowody swoich muzycznych umiejętności do starszych doświadczeniem kolegów z Votum, którzy tym razem wcielili się w role krytyków. Najlepsze wrażenie wywarły: Wild Spirit i Inside Again.

Wild Spirit – oni rozpoczęli ten wieczór i przyznam się bez bicia, że pozytywnie mnie zaskoczyli swoimi poczynaniami na scenie. Ci młodzi chłopcy z Ostrołęki zaprezentowali przesycony energią hardrockowy materiał…i obiecali, że jeszcze tu wrócą.

Inside Again – nie udało mi się zdobyć ich debiutanckiego materiału, czego do tej pory nie mogę sobie darować. Wykreowali klimat przesycony niesamowitą energią…pozostaje nam śledzić myspace zespołu i wyczekiwać na kolejną odsłonę ich umiejętności. Szalenie polecam!

Votum jak ognia unikał koncertu w Warszawie – dlaczego? Dlaczego kazaliście nam tak długo czekać? Czwartkowy koncert miał promować płytę Metafiction, wydaną (o zgrozo!) w zeszłym roku!

Ale, ale…wybaczamy!

Było to moje pierwsze spotkanie z tą warszawską formacją na koncercie. Stałem oniemiały patrząc i słysząc jak kapela grająca rock progresywny – umówmy się szczerze – eteryczny, zwiewny, trudny do uchwycenia, zaczyna się jeżyć i pokazywać nie tylko pazury, ale i wielkie kły. Przywoływałem się do porządku, zmuszając do spisywania setlisty – nie było to łatwe, bo co chwilę zapominałem o tym co robić powinienem i dawałem się ponieść muzyce wpadając w rozentuzjazmowany tłum z okrzykiem na ustach. Pojawiły się wszystkie najbardziej charakterystyczne utwory z niesamowicie brzmiącym na żywo Stranger than fiction na czele, czy też kończącym debiutancki krążek Time Must Have a Stop.

Dziękuję za te chwile, dziękuję za te emocje.

Warto też zwrócić uwagę na oprawę wizualną występu Votum. Na banerze umieszczonym na tyłach sceny wyświetlały się wariacje na temat twórczości Votum wykonane przez studentów warszawskiego ASP. Rozwiązanie ciekawe, nie wiem tylko czy nie mijało się z celem. Dlaczego? Bo jak tu się skupić na oglądaniu czegokolwiek kiedy słyszy się taka muzykę?


Poniżej umieszczam setlistę i kończę standardowym:

a kto nie był, niech żałuje!

KD.

1. Glassy Essence
2. The Hunt Is On
3. The Pun
4. Home
5. Me in the Dark
6. Passing Scars
7. Stranger Than Fiction
8. Falling Dream
9. Look at Me Now
10. December 20th

__________________________

bis:
1. Indifferent
2. Time Must Have a Stop

__________________________

bis 2:
1. Glassy Essence