piątek, 27 maja 2011

echa My Little Bess


Data: 26 maja 2011
Start imprezy: 20.30
Miejsce: Kino Muranów
Wydarzenie: My Little Bess

What are you hiding in your box?

To miał być kolejny ciężki dzień podsumowany miłym akcentem wytchnienia od obowiązków. Wiedziałem, że może być dobrze i nie będę ukrywał, że na to ‘dobrze’ liczyłem od bardzo dawna. Jednak to, co miałem okazję przeżyć dalece wybija się poza wszelkie stopniowanie wspomnianego słowa na d.

26 maja w Kinie Muranów odbyła się premiera niezwykłego eksperymentu audio-wizualnego pt.: My Little Bess. Reżyserem części wizualnej jest Roman Przylipiak, za oprawę muzyczną odpowiadał zespół Blindead, a w tle dało się usłyszeć głos Magdaleny Cieleckiej czytającej tekst Piotra Kofty. Film powstał jako owoc inspiracji koncept albumem Affliction XXIX II MXMVI autorstwa formacji z trójmiasta.

Ta niezwykła i nietypowa dla kin muzyczno-wizualna symbioza miała nas przenieść w świat doznań małej Bess – autystycznej dziewczynki. My Little Bess obfituje w symboliczne i niezwykle impresyjne obrazy, dużo w nich ziarnistości, niewyraźnych ujęć, intrygujących kadrów, całości dopełnia narracja będąca skrzętnie zbieranymi wspomnieniami z różnych okresów życia głównej bohaterki. Autorzy tego przedstawienia dali nam – odbiorcom ogromne pole do (nad)interpretacji. Bardzo mnie to cieszy, dość już tych banalnych rozwiązań podawanych na tacy. Uwielbiam być zmuszany do myślenia, do analizowania, do chłonięcia emocji. Jestem niezwykle zadowolony, że miałem ku temu okazję. Dodając do tej i tak już niezwykłej mieszanki niesamowitą muzykę otrzymujemy widowisko, którego nie sposób nie odczuć całym swoim jestestwem i to mimo pewnych niedoskonałości takich jak momentami zagłuszana muzyką narracja. To było całkowicie bez znaczenia. Zastanawiam się, tylko czy te blisko pięćdziesięciominutowe ‘ciary’ to efekt mojej nadwrażliwości, czy też zasługa świetności ‘My Little Bess’. Niech będzie, że to drugie!

Nie, to nie Little Bess spadła dziś na warszawskie Kino Muranów to był Little Boy. Wypalił emocjonalny ładunek o mocy wybuchu równej 15-tu kilotonom trotylu. Mój wewnętrzny świat szybko się po tym nie pozbiera.

W głowie kołacze się pytanie: A Ty co chowasz w swoim pudełku?