Minimatikon 01: The Cabinet of Dr. Caligari
wydanie własne, 2011
01. Them Birds [05:46]
01. Them Birds [05:46]
02. Them Skies [03:35]
03. Them Merchants [06:19]
04. Them Delusions [05:29]
05. Them Nights [03:16]
06. Them Shades [04:22]
07. Them Angels [02:48]
08. Them Traps [01:11]
09. Them Potions [04:11]
10. Them Journeys [10:36]
11. Them Roses [01:32]
12. Them Conversations [02:58]
13. Them Eyes [02:35]
14. Them Demons [01:14]
15. Them Legends [06:35]
16. Them Gods [01:36]
17. Them Doors [04:49]
18. Them People [06:48]
19. Them Whispers [01:36]
skład: Marcin A. Steczkowski (upright piano, cornet, sounds), Marcin Jadach
(double bass, bass guitar), Piotr Cebula (violin), Maciej Kosztyła
(saxophones), Dawid Lewandowski (guitar, sounds), Jan Kiedrzyński (drums),
Konrad Zawadzki (vocals)
gatunek: soundtrack
gatunek: soundtrack
Wszystko
wskazuje na to, że coraz częściej w poszukiwaniu rozrywki zamiast przed
szklanym ekranem zasiadamy przed monitorem komputera. Mimo wszystko trudno
byłoby oszacować ile czasu w ciągu swojego całego życia spędziliśmy wgapieni w
telewizor. Byliśmy świadkami wielu dramatycznych historii, zabawnych sytuacji,
sportowych emocji i również niepoliczalnej liczby reklam. W większości, jeżeli
nie we wszystkich wymienionych przeze mnie formach ruchomych obrazów, pojawia się muzyczne tło. Ile tych melodii zapadło
nam w pamięć? Są motywy filmowe, o których trudno zapomnieć. Część z nich
skutecznie straszy (i to bynajmniej nie złą jakością, czy jej brakiem), część
budzi miłe skojarzenia, części da się (a czasami nawet poleca) słuchać w
oderwaniu od wizualizacji, a części lepiej nie próbować trawić w ten sposób.
Jak jest w przypadku The Cabinet of Dr.
Caligari? Bywa różnie.
Formacja
Orange The Juice pomiędzy
szykowaniem materiału na swój drugi krążek zatytułowany Messiah is Back, wydawaniem EPki Romanian Beach i szeroko pojętą promocją swojej działalności,
znalazła jeszcze czas na dodatkowe przedsięwzięcie. Do znanego już składu
dokooptowano dwóch nowych muzyków. Przy okazji, z racji powiększenia muzycznego
kręgu przyjęto nową nazwę – Minimatikon.
Pod tym szyldem zarejestrowano krążek The
Cabinet of Dr. Caligari stanowiący ścieżkę dźwiękowa do klasycznego,
niemego filmu o tym samym tytule.
Przy
wielu okazjach, jak katarynki, ludzie zwykli powtarzać, że nie ocenia się
książki po okładce. To stwierdzenie chyba zostało nam wpojone we wczesnym
okresie rozwoju, dlatego też niebezpiecznie się za nami ciągnie. Nie zawsze
jest ono słuszne i krążek Minimatikon
jest tego idealnym przykładem (zresztą jednym z wielu). Płyta wydana w ilości
trzystu dwudziestu pięciu egzemplarzy prezentuje się naprawdę intrygująco. Choć
opakowanie jest skromne, minimalistyczne, to jednak robi duże wrażenie. Na
froncie oprócz nazwy projektu oraz tytułu płyty zobaczymy odważnie spozierające
na nas oko. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w czarnej,
kartonowej okładce dokładnie w miejscu źrenicy zrobiono dziurę, przez którą
dobrze widoczne jest czerwone tło wnętrza opakowania. Bardzo interesujący
efekt. Warto też dodać, że sam krążek wygląda jak mała płyta winylowa, co
dodatkowo podkreśla specyficzny charakter tego wydawnictwa, nawiązującego do
filmu sprzed drugiej wojny światowej.
Nazwa
projektu idealnie wpasowuje się w brzmienie zaproponowane nam przez muzyków ze
Stalowej Woli, co zresztą stanowi o atrakcyjności tego krążka. Trudno
uświadczyć tu zbędnego przepychu, czy nachalnych przeszkadzajek, a ciekawy i
filmowy nastrój tworzą oszczędnie dobrane i świetnie wykorzystane środki. Wśród
dziewiętnastu kompozycji znajdziemy kilka intrygujących smaczków: klawiszowe Them Birds z dętym finałem, radośnie
plumkające Them Skies rodem z szalonego,
wesołego miasteczka, pełne syntezatorowych
wyziewów Them Dellusions, przyjemnie
zabębnione i wzmocnione Them Demons,
czy niepokojąco brzmiące Them Gods okraszone
dźwiękiem strun głosowych. To oczywiście nie koniec. Warto też wspomnieć o tym,
że większość dźwięków zawartych w tym wydawnictwie oddaje klimat epoki, w
której rozgrywała się akcja filmu. To zdecydowanie działa na plus. Elementem,
który dodatkowo stymuluje wyobraźnię jest to, że nie miałem styczności z
filmem, do którego płynące z głośników dźwięki stanowić miały tło. W związku z
tym, przed oczami wyświetlają mi się obrazy, które kierowane muzyką oraz
tytułami utworów na nowo piszą historię Gabinetu Doktora Caligariego. Oprócz
dźwięków na płycie The Cabinet of Dr.
Caligari znaleźć można też dużo ciszy i często trudnych do zidentyfikowania
dźwięków. W tle słychać maszynę do pisania, ćwierkające ptaki, czy jarmarczne
hałasy. Takie zabiegi dodają całości wyrazistości i przyjemnego posmaku.
Chociaż
trudno jest w oderwaniu od filmu traktować ten krążek jako produkt kompletny,
to skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że płyta broni się jako całość. Nie nudzi,
momentami intryguje, stymuluje, chociaż nie zachwyca i nie porywa. Pozycja
polecana dla wszystkich zwolenników soundtracków, dla wzrokowców takich jak ja,
jej zawartość to może być odrobinę za mało.