środa, 15 stycznia 2014

Agnes Obel – Aventine (2013)

Agnes ObelAventine


wydawnictwo: PIAS, 2013

01. Chord Left [02:29]
02. Fuel to Fire [05:29]
03. Dorian [04:48]
04. Aventine [04:08]
05. Run Cried The Crawling [04:26]
06. Tokka [01:30]
07. The Curse [05:53]
08. Pass Them By [03:31]
09. Words Are Dead [03:46]
10. Fivefold [01:59]
11. Smoke & Mirrors [02:57]

skład: Anne Müller (cello), Mika Posen (violin), Agnes Obel (vocals, piano)

gatunek:minimalistic, melancholic

Na wstępie, nieco przekornie, zamiast skupić się na przedstawieniu artysty, którego dokonań tekst będzie dotyczył, poproszę was o użycie wyobraźni. Nie będzie to szczególnie wymagające zadanie, ale dla zrozumienia przekazu, wymagane jest pełne zaangażowanie. Zerknijcie na ponury krajobraz poprzez domagającą się wyczyszczenia szybę i poczujcie ten specyficzny jesienno-zimowy nastrój. Rzeczywistość pełna jest przenikliwego chłodu, silnych podmuchów wiatru i pełnej palety szarości. A teraz wyobraźcie sobie, że właśnie w taki dzień z pochmurnym tłem, swoją rzeczywistość możecie ograniczyć do szczelnej warstwy koca, kołdry, czy innego namacalnego ocieplacza z ulubionym, ciepłym napojem w zasięgu ręki. Tym właśnie jest Agnes Obel – młoda, duńska kompozytorka i wokalistka – oraz jej najnowszy album Aventine.

Aventine to relatywnie krótka, trwająca czterdzieści minut, historia pocięta na jedenaście części, wśród których znajdziemy zarówno muzyczne przerywniki (Chord Left, Tokka, Fivefold), jak i bardziej konkretne kompozycje (Fuel to Fire, The Curse). Do stworzenia poszczególnych utworów wykorzystano niezwykle okrojone instrumentarium. Tego typu rozwiązanie zawsze niesie ze sobą ryzyko, że zamiast klimatycznej opowieści, powstanie do bólu powtarzalny i schematyczny konstrukt. W przypadku Aventine wspomniany wcześniej minimalizm jest jednym z dwóch największych atutów tego wydawnictwa. Tym drugim jest sama Agnes.

Agnes Obel powołała do życia niezwykle klimatyczną, wyciszoną opowieść pełną magicznych dźwięków instrumentów smyczkowych, nastrojowego fortepianu i kojącego, niezwykle plastycznego wokalu, w którym można się zatracić. Nieoczekiwanie okazało się, że w muzycznym świecie istnieje kolejny, piękny przykład na to, że do zrobienia wrażenia nie trzeba od razu ściany wzmacniaczy lub orkiestry symfonicznej, a wystarczy świadoma kreacja i umiejętność manipulowania emocjami, co Agnes Obel opanowała do perfekcji, tworząc hipnotyczne kompozycje pokroju Fuel to Fire, Dorian, czy promowane teledyskiem The Curse.

Mimo skromnego instrumentarium najnowszy album Agnes Obel jest wydawnictwem kompletnym. Wszystkie wymienione wcześniej elementy muzycznego rzemiosła odkrywają wszelkie potknięcia i niedoskonałości, tworząc tym samym niepowtarzalną, szczerą i pełną wdzięku całość. Aventine nie tylko się nie nudzi, ale wręcz domaga się odkrywania na nowo przy każdym kolejnym odsłuchaniu, a tych w moim przypadku nie da się już policzyć.