niedziela, 2 marca 2014

Mount Eerie - Clear Moon (2012)

Mount Eerie - Clear Moon



wydawnictwoP.W. Elverum & Sun, 2012

01. Through The Trees pt. 2 [05:50]
02. the Place Lives [02:42]
03. the Place I Live [05:58]
04. (something) [01:31]
05. Lone Bell [04:15]
06. House Shape [04:03]
07. Over Dark Water [03:06]
08. (something) [00:30]
09. Clear Moon [07:20]
10. Yawning Sky [03:28]
11. (synthesizer) [02:59]


skład: Phil Elverum, Allyson Foster (Through The Trees pt. 2, the Place I Live), Geneviève Castrée (Over Dark Water), Carson Churchill (Clear Moon), Paul Benson (Clear Moon)

gatunek: minimalistic, melancholic


Phil Elverum, czyli postać stojąca z muzyką generowaną przez Mount Eerie, jest jedną z tych niezwykłych jednostek, która idealnie odzwierciedla cechy człowieka Renesansu. Tworzy nie tylko pod szyldem wspomnianego zespołu, ale jego muzyczne wytwory można usłyszeć również w dokonaniach The Microphones. Do tego zajmuje się także pisaniem (wydał kilka książek), samodzielnie tworzy grafiki na potrzeby pracy własnego wydawnictwa muzycznego, a także maluje obrazy. Choć nie miał okazji i być może okazji już mieć nie będzie, żeby zaistnieć w szerszej świadomości, to warto oddać pokłon jego umiejętnościom operowania emocjami, na co doskonałym dowodem jest album Clear Moon.

Clear Moon to historia opowiedziana raczej skromnymi środkami muzycznymi. Dużo w niej niespokojnych, niezidentyfikowanych dźwięków tła, wyciszonych, nostalgicznych pejzaży, tu i ówdzie przewija się okrojona sekcja rytmiczna i bardziej najeżone gitarowe partie. Tym, co decyduje o jakości tego wydawnictwa wcale nie są elementy konstrukcyjne, bo te wcale nie porywają, nie ma tu eksplozji emocji, czy wirtuozerskich popisów instrumentalnych, jednak przez całą podróż z Clear Moon przewija się trudny do uchwycenia, mistyczny element. Phil Elverum niczym kuchmistrz tworzy potrawę z prostych składników, przepis wzbogacając o tajny składnik, którego nie da się rozpoznać, a jednak stanowi o potędze smaku dania. 


Jeśli miałbym się pokusić o rozpoznanie wspomnianego elementu, to bez wahania postawiłbym na klimat będący nieoczekiwaną wypadkową analogowego brzmienia, chybionych dźwięków, fałszów, tony szczerości i rozwiązań rodem z twórczości Tima Bownessa, Giancarlo Erry i nostalgicznego Wilsona. Do tego wszystkiego dochodzi specyficzny, rozmarzony wokal wspierany od czasu do czasu damskim chórkiem w sposób znany chociażby z albumu Rest grupy Gregor Samsa, a także naprawdę wciągające, poetyckie teksty, w które warto się wczytać. 

Asking questions 
while night grows 
with an ancient unknown that I carry around, 
lost 
then thunder replies 
storming mind 

Clear Moon to opowieść pełna mgły, rozmytych kształtów i niespokojnych myśli, które autor stara się okiełznać. Jego wysiłki na nic się nie zdają, a wspomniane niepokoje rozpełzają się we wszystkie strony infekując słuchacza. Uwielbiam takie historie pełne wątpliwości, szczerości i analogowych rozwiązań, a sam album oraz inne aspekty twórczości Elveruma z czystym sumieniem polecam wszystkim muzycznym marzycielom.