poniedziałek, 21 marca 2011

echa Believe


Data: 20 marca 2011
Start imprezy: 19.00
Miejsce: klub Proxima
Wydarzenie: Mr Gil, Acute Mind, Believe


imagine a world between your hands
you're not ready yet
veins are crossing the universe
feel the force of
change


/world is round part I/ believe

Ostatnio było bez narzekania, co wywołało w was falę zdziwienia. Tym razem muszę was uspokoić: wszystko sobie odbiję.

Zacznijmy od informacji plakatowych. Nie lubię, kiedy na plakacie podana jest jedna godzina, tak jak w przypadku tego wydarzenia, tym razem zespolona ze słowem 'start'. Czy to start imprezy (czyt. od tej pory można wchodzić i raczyć się trunkami tudzież rozmową, podziwianiem wystroju, etc.), czy faktyczny start koncertu (czyt. muzyka gra, sala się bawi lub nie)? Tego nigdy nie wiem, a że nie lubię się spóźniać zawsze zjawiam się o wyznaczonej porze, w tym przypadku była to godzina 19. Nie obeszło się bez problemów z dotarciem. Czy spacer po parku (a w zasadzie przez park), nie nastraja odpowiednio na koncert? Na szczęście wewnętrzny kompas zadziałał i pod klubem byłem w okolicach rzeczonej pory. Cisza gra, w środku pustki. Zatem nawet akcja Miejskiej Lornetki nie pomogła w zapełnieniu wnętrz. Nie jestem fanem koncertów, na których nie można poruszyć nawet małym palcem u stopy. Tak, kameralne imprezy są fajne, ale kiedy widownia jest tak ekstremalnie przerzedzona, że z powodzeniem mógłbym sobie rozbić dwuosobowy namiot namiot i rozpalić ognisko (w końcu strefa dla palących, nie?), a nikt nie miałby nic przeciwko, bo miejsca pod dostatkiem, to robi mi się smutno. Granie to pustej sali nie jest szczytem marzeń żadnego artysty i żaden artysta na to nie zasługuje. Zastanawia mnie tylko dlaczego staliśmy się (jako społeczeństwo) tak leniwi, że nie chce nam się ruszyć na ciekawe wydarzenie muzyczne, bo nikt mi nie wmówić, że Believe przegrała z X-Factor, czy innym tego typu show.

Z przyczyn niezależnych formacja Loom nie miała okazji zaprezentować swojego materiału.

Koncert zaczęliśmy w okolicach godziny 20. Nie wiadomo czy wynikało to z nieobecności Loom, czy było spowodowane innymi czynnikami. Zdarza się. Moje pierwsze spotkanie z formacją Mr Gil, oczywiście spotkanie na żywo. Zastanawia się, dlaczego tak dużo czasu musiało upłynąć, żeby nogi zaprowadziły mnie na występ tego składu. Uważam, że dla wyrobienia sobie opinii na temat muzyki konkretnego zespołu, oprócz przesłuchania materiału płytowego, warto wybrać się na koncert i doświadczyć mieszanki dźwięków i emocji płynących ze sceny. Albumy Mr Gil i Believe wchodzą gładko. Dobrze się ich słucha, ale mnie nie porywają. Na żywo było lepiej, momentami nawet bardzo, bardzo dobrze, ale fajerwerki nie wybuchły, nie padły strzały, nikt nie umarł. Może nie jestem jeszcze gotowy do docenienia muzyki tych formacji, a może daje się we znaki mój mały rozbrat z czysto progresywnymi dźwiękami. W każdym razie obu tym formacjom jeszcze nie raz dam szanse, a tym koncertem pozytywnie zaistniały w mojej muzycznej świadomości.

Mr Gil stosunkowo szybko zmył się ze sceny ustępując miejsca Acute Mind. Moje drugie koncertowe podejście do dokonań tej formacji. Po raz drugi Bystry Umysł, co może mieć wpływ na mój odbiór ich występu. W każdym razie - mimo szczerych chęci - nie mogę się przekonać do tej muzyki. Chociaż wiem, że drugiej płyty nie zignoruję i z chęcią się z nią zapoznam.

Believe. Dużo się mówiło i dużo się pisało o dwóch ostatnich dokonaniach płytowych tej formacji. Jak wspomniałem, ja nie byłem i nadal nie jestem wielkim entuzjastą ani jednej ani drugiej płyty. Nie mniej jednak byłem ciekawy, jak zespół wypadnie na żywo. Wypada bardzo dobrze. Żywiołowa postawa
Karola Wróblewskiego, aktywny i uśmiechnięty Mirek Gil, urocza Satomi i dwóch panów ograniczonych ruchowo z racji na funkcje pełnione w zespole, którym gra sprawiała widoczną przyjemność. Pojawiły się piękne gesty, piękne słowa i niesamowite momenty. Występ oceniam bardzo pozytywnie, a jedynej rzeczy, której mi osobiście brakowało to emocje, których ja nie byłem w stanie złapać i ze sobą zabrać.