wtorek, 24 stycznia 2012

may we live to meet again.



Nie wiem na ile normalne jest to, że już krótko po rozpoczęciu radiowej działalności wiedziałem jak nazwę moją ostatnią antenową aktywność

Wiem natomiast jak dużo pracy, wyrzeczeń i inwencji kosztowało mnie stworzenie Świata Pomiędzy. Jeśli Wy tego nie wiecie, to Wam podpowiem. Bardzo dużo. Z tym szalenie rzadko pojawiającym się na mej twarzy uśmiechem wspominam wszystkie efekty wspomnianych wcześniej, radiowych wysiłków które z czasem urosły do miana miłosnej fascynacji. Wszystkie wpadki, potknięcia, trudne wywiady, uciążliwe dojazdy, wędrówki po ramówce...

W tej chwili jesteśmy zalewani falą paniki, dezorientacji i chaosu medialnego dotyczącego zaostrzenia ochrony praw autorskich. Wśród natłoku informacji trudno wyłowić rzeczy istotne. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Internet jaki znaliśmy bezpowrotnie zmieni swoje oblicze. Wystrzegałbym się jednak paranoi, w której chyba powoli się zatapiamy. Ostatecznie większość z nas pamięta jeszcze czasy sprzed Internetu, kasety magnetofonowe, dyskietki 3,5 calowe w wersji ED o zawrotnej pojemności 2,88 MB i to, że wtedy muzyka też była obecna w naszych domach. To się nie zmieni.  

Nie pochwalam nielegalnej dystrybucji plików. Kwestia tzw. piractwa internetowego jest niezwykle złożona i nie mam zamiaru rozwijać tego tematu. Nie chcę też powielać informacji, które możecie zdobyć gdzie indziej. Odniosę się do spraw mojej działalności.

Chcę zwrócić uwagę na skrajności, do których może doprowadzić zaostrzenie ochrony praw autorskich. Za dwa dni, za tydzień, miesiąc może się okazać, że ten blog funkcjonuje nielegalnie. Bareja wiecznie żywy. Prawda? Co wtedy? Nie wiem.

May we live to meet again to nie pożegnanie, to deklaracja skierowana do przyjaciół: Nie zabraknie mi determinacji do kontynuowania rozpoczętej drogi.  

Pamiętajcie, że idee są kuloodporne.