Forma – Forma
wydanie własne, 2012
01. Void [07:00]
02. Portrayer [04:06]
03. Cyrulik [03:02]
04. Maligna [03:51]
05. Find Yourself [04:53]
06. As I Fall [04:12]
07. Verify [04:59]
08. Back Side of Glasses [06:12]
Łączny czas trwania [38:18]
skład: Tolak (perkusja, wokal,
klawisze), Wróbel (wokal, bas, klawisze), Kempisty (gitara, bas, klawisze,
wokal)
gatunek: progressive rock
Forma to bardzo specyficzna warszawska formacja. Udziwnienie jej
funkcjonowania polega na tym, że mimo braku albumu długogrającego z prawdziwego
zdarzenia potrafiła zgromadzić wokół siebie grono oddanych odbiorów gotowych na
przyjęcie kolejnych, często zaskakujących zespołowych aktywności. Jednak głód
doświadczeń, presja publiczności oraz prawdopodobnie aspekty ambicjonalne
przyczyniły się do tego, że materiał który można było usłyszeć na koncertach,
został finalnie zarejestrowany.
Za
okładkę albumu posłuży zarys koguta, którego obecność dało się zauważyć we
wspomnianych wcześniej zespołowych aktywnościach. Przedstawiciel rodziny
kurowatych przybrał różowe barwy i w takiej formie widnieje na grafice
promującej debiutancki album Formy.
Forma zawiera osiem kompozycji o łącznym czasie trwania przekraczającym
trzydzieści osiem minut. Już na samym początku należy podkreślić, że nie można
wgryźć się w tę produkcję używając jej jako tła do innych aktywności.
Warszawskim muzykom udało się postawić taki wymóg dzięki zaangażowaniu dużej
ilości środków przekazu, które mogą przytłoczyć potencjalnego odbiorcę, który nie
do końca wie, czego może się spodziewać po płycie z różowym kogutem na okładce.
Przykładu takiego słuchacza wcale nie trzeba daleko szukać. Po pierwszym
kontakcie z tym nie najdłuższym albumem poczułem się odrobinę zmęczony. Jednak
po każdym kolejnym, nawet wyrywkowym przesłuchaniu, coraz sprawniej zacząłem
poruszać się nie tylko wśród wyraźnych inspiracji zespołu, ale także w świecie
wykreowanym przez Formę. Proces
czerpania z dokonań poprzednich muzycznych pokoleń przebiegł w tym przypadku na
tyle sprawnie, że mimo wyraźnego odczucia, że pewne elementy zna się doskonale,
to nie zawsze trafnie udaje się wskazać ich pochodzenie, a warto podkreślić, że
wcale nie jest to częste zjawisko. Zatem czasami na pierwszym, a czasami na
drugim czy trzecim planie Formy da
się usłyszeć taki czy inny zespół, który sama Forma wskazuje jako swoją inspirację, ale nie w tym rzecz - ta
płyta jest przede wszystkim dobra.
Ozdobą
Formy są poplątane, zaskakujące
kompozycje (Cyrulik) i połamane rytmy
(Portrayer), rotacja wokalistów, a
także delikatne momenty (Find Yourself)
przeplatane z atrakcyjnie mocniejszymi partiami (Void). Trudno jest wskazać kompozycyjnego faworyta, bo mimo dużego
urozmaicenia krążek trzyma wyrównany poziom i zdecydowanie może się podobać. Na
dłuższą metę mogą irytować nadużywane harmoniczne partie wokalne (Void, Cyrulik), które mimo wszystko dają się tolerować.
Głęboko
wierzę w to, że album który powstawał tak długo jest w pełni przemyślaną
produkcją i brzmi tak jak brzmiał w głowach tworzących go muzyków. Forma może namieszać w końcoworocznych
zestawieniach, ma również potencjał i środki do tego, żeby pojawiać się w
stacjach radiowych i zaistnieć w świadomości szerokiego grona odbiorców. Oby
tylko Forma nie okazała się być
skomplikowana i zbyt kanciasta, bo porwanie się na tworzenie takiej muzyki
niesie ze sobą takie ryzyko. Ja bym sobie życzył, żeby mimo wszystko nie dali
się ociosać i pozostali przy aktualnym kształcie, bo pomimo tego, że momentami
jest wtórnie, a czasami nie wszystko udaje mi uchwycić i zrozumieć, to jednak
słuchanie Formy jest wyzwaniem, na
które warto się zdecydować.