wydawnictwo: Lynx Music, 2012
01.
Something More [03:46]
02.
The Only One [06:02]
03.
Nowhere Land [03:50]
04.
End Of The Night [04:30]
05.
Too Late [04:10]
06.
The Great Collapse [07:17]
07.
Anything Come Here [04:38]
08.
Never Come Here [04:01]
09.
Your Lies, Our Truth [04:13]
Łączny czas: 42:27
skład: Michał Deptuła
(vocal), Marek Veith (drums), Marek Godłoza (bass), Maciek Apt (guitar), Paweł
Potocki (keyboards), Łukasz Naumowaicz (guitar, electronics)
gatunek: rock, alternative metal
Inside
Again to formacja, która pozytywnie
zaznaczyła swoją obecność na rynku muzycznym za sprawą płyty End Of The
Beginning wydanej w 2010 roku. Zespół usilnie wtłaczany przez wydawcę w
ramy progresywnego grania zagnieździł się w bardziej alternatywnych, rockowych,
mocno gitarowych rejonach, w których dodatki elektroniczne stanowią chętnie
wykorzystywane narzędzie. Brudne i przesterowane brzmienie oraz wokal o
specyficznej barwie tworzyły bardzo ciasny, klaustrofobiczny i intrygujący
klimat. Choć zespół się nie wybił, to każdy przymuszony do dania mu szansy,
stwierdzał, że ta warszawska formacja zasługuje na coś więcej.
Wspomniane
więcej miało się pojawić za sprawą kolejnego albumu. W tym miejscu musi
nastąpić mała dygresja. Formacja zdecydowała się na ciekawe posunięcie
wydawnicze rezygnując z umieszczenia nazwy zespołu na okładce. Znajduje się tam
tylko tytuł płyty, który sugeruje, że zawartość to składanka miłosnych hitów.
To wrażenie zaburza widniejące obok zdjęcie kilkukilogramowego mięśnia
tłoczącego krew.
Songs
of Love & Disaster to mniej
wysublimowana i zdecydowanie łatwiej strawna propozycja. Utwory uległy
znacznemu skróceniu, melodie uproszczeniu, teksty skupiły się wokół życiowych i
miłosnych nieszczęść, a elektronika przestała być wyłącznie dodatkiem. Sami
muzycy twierdzą, że twórczy zwrot w stronę bardziej chwytliwych numerów był
wynikiem artystycznej przekory, pokazaniem języka w kierunku popkulturowej
papki. Jednak odnoszę wrażenie, że sprawdza się tu powiedzenie, kiedy
wkroczysz między wrony, kracz tak jak one i obawiam się, że Inside Again
zaczął zatracać swoją muzyczną, mocno rockową tożsamość.
Jedno
jest pewne – zespołowi nie można zarzucić tendencji do zjadania własnego ogona.
Songs of Love & Disaster z pewnością nie jest wtórnym albumem, ba,
jest próbą redefinicji podejścia do tworzenia. Na szczęście nie jest to również
całkowite zerwanie z korzeniami. Zatem na nowym krążku da się usłyszeć elementy
znane z debiutu: mocniejsze gitary, świetne bębnienie i wspomniany wcześniej
specyficzny, zmanierowany wokal. Oprócz elektroniki, większą rolę odgrywa też
melodia oraz muzyczne przestrzenie, które do tej pory wydzielano bardzo
oszczędnie.
Songs of Love & Disaster to płyta, którą należy
traktować, jako wyłożenie kart nieodkrytych w poprzednim rozdaniu. Reakcja na
ich wartość zależy od tego, co samemu trzyma się w garści. Ja poczułem się
zaskoczony i mimo sentymentu do End Of The Beginning oraz kilku podejść
do Songs of Love & Disaster wciąż nie mogę się przekonać do
odmienionego oblicza Inside Again.