niedziela, 19 czerwca 2011

echa RIMFest V

Podróż do Mińska Mazowieckiego nie była tak emocjonująca jak ta do Krakowa, nie była również tak długa, chociaż zaczyna się ostatnio niepokojąco wydłużać. Jednak miała dla mnie wydźwięk sentymentalny, bo przecież spędziłem tam blisko 8 lat życia, a w momentach, w których tam nie mieszkałem moje życie i tak ściśle było związane z tym miejscem. Zatem zawsze lubię jeździć to tego miasta, a ostatnio okazja była nie byle jaka.

Miasto Mińsk Mazowiecki obchodzi w tym roku swojego 590-te urodziny. Mimo sędziwego wieku trzyma się mocno, a w duszy mu muzyka gra. W związku z obchodami kolejnej rocznicy nadania praw miejskich, lokalne organizacje kulturalne składające się z pozytywnych fanatyków wspierane przez Urząd Miasta i lokalnych sponsorów, zorganizowały festiwal 4M Mińsk Mazowiecki Miasto Muzyki. Trzydniowe święto muzyki rozpoczęło się w piątek trzeciego czerwca Przeglądem Piosenki 4M, jako gwiazda wieczoru wystąpiła Renata Przemyk, w niedzielę festiwal zakończył się występem formacji Myslovitz i lokalnych zespołów. Gdzie sobota? Sobota czwarty czerwca to Rock In Mińsk Fest V - festiwal organizowany przez Niezależną Inicjatywę Kulturalną, gwóźdź programu 4M, na który czekałem od poprzedniej edycji RIMF. Zasady zabawy są proste: zespoły bez kontraktu płytowego chętne do wzięcia udziału w konkursie nadsyłają swoje zgłoszenia, z nadesłanych kandydatur wybierana jest grupa szczęśliwców, którzy wystąpić mogą na mińskiej scenie. Zdobyć nagrody i uznanie publiczności też mogą. Część konkursową kończy występ lokalnych wyjadaczy, którzy ustępują miejsca gwieździe większego formatu. W tym roku było to Voo Voo i Kim Nowak (kolejność występu odwrotna).

Gdzieś na początku wypadałoby zaznaczyć, że do tej pory RIMFest odbywał się w budynku kina Światowid. Kino już nie istnieje to i festiwal musiał się przenieść. Niewątpliwie zmieniła się też jego specyfika. Zacznijmy jednak od początku. Na miejscu zjawiłem się dużo wcześniej, dlatego mogłem podziwiać próbę dźwięku gwiazd wieczoru. Trochę dziwnie to wyglądało, kiedy na placu przed Miejskim Domem Kultury kręcili się tylko dźwiękowcy i organizatorzy. Pomyślałem, że to nic – ludzie przecież zaraz przyjdą. Tak też się stało, chociaż mimo napływu głodnych muzyki osób, okolice sceny większego formatu (niż ta kinowa) świeciły pustkami. Festiwal zaczął się bez opóźnień. Każdy z zespołów przed prezentacją swojego materiału musiał zmierzyć się z Makakiem i jego pytaniami. Potem był czas tylko na muzykę.

Warto wspomnieć, że uczestnikami tegorocznego RIMFestu byli:
- Dead on time,
- NoXX,
- KamieńKamieńKamień,
- Lecznica Stałych Doznań,
- To Leave a Trace,
- LSD on CIA.

Co ciekawe w tym roku udało się sprowadzić do Mińska wyjątkowo wyrównaną stawkę. Oczywiście, że style muzyczne, ba nawet samo podejście do muzyki wspomnianych formacji było różne. Różne było też przyjęcie ich twórczości przez publiczność. Jedno warto podkreślić muzycznie i wokalnie poziom był wysoki, co oczywiście niezmiernie mnie cieszy. Opisywanie poszczególnych zespołów mija się z celem. Zainteresowanych odsyłam do linków umieszczonych w nazwach formacji. Jednak chcę powiedzieć, o tym co wyjątkowo mnie urzekło.

Lecznica Stałych Doznań to zespół z Oławy poruszający się w okolicach post metalu (przynajmniej sami tak twierdzą). Zaskoczył mnie nie tylko opis zespołu. Dźwięki i treści wydały się równie ciekawe. Jednak dopiero możliwość zobaczenia występu na żywo sprawiła, że zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno wziąłem dzisiejszą dawkę leków.

To Leave a Trace stali się sensacją zanim jeszcze przyjechali do Mińska. Zespół pochodzi Lutska w Ukrainie i stał się pierwszą formacją występującą w RIMFest, która pochodzi spoza granic RP. Pomijając już przekaz muzyczny, a uwierzcie mi, jest o czym pisać, to niewątpliwym atutem formacji ze wschodnich rubieży Europy jest filigranowa wokalistka z zaskakującymi właściwościami swej gardzieli.

Jury w składzie: Paweł Kostrzewa, Piotr Szarłacki, Olaf Deriglasoff, Małgorzata Halber i Jakub Bakuła zadecydowało, co następuje:

I miejsce - LSD on CIA,
II miejsce - To leave a trace,
III miejsce - Dead on time,
Nagroda specjalna - nagranie w studiu WSM - To leave a trace,
Nagroda Internautów – KamieńKamieńKamień.

(Na fotografii LSD on CIA)

Zazwyczaj tuż po ogłoszeniu wyników części konkursowej opuszczałem salę kinową i udawałem się do domu, bo rywalizacja młodych zespołów zawsze wydawała mi się ciekawsza od występu gwiazd, które niekoniecznie mnie interesują. Tym razem chciałem dać sobie i wspomnianym gwiazdom szansę. Zarówno Kim Nowak i Voo Voo zaprezentowali wysoki poziom muzyczny, profesjonalne podejście do tworzenia i wykonywania muzyki oraz kawał porządnego gitarowego grania. Jedyną rzeczą, która mi przeszkadzała to natężenie dźwięku. Wiem, że musi być głośno, bo to koncert na otwartej przestrzeni, ale chyba jednak na warunki Mińska Mazowieckiego mogło być odrobinę ciszej, w końcu nie każdy lubi jak mu jelita rezonują.

Tak jak wspomniałem do tej pory FIMFest odbywał się w zamkniętej przestrzeni, a wejście było płatne. Dawało to jako taką gwarancję, że zjawią się osoby zainteresowane tym konkretnym wydarzeniem muzycznym, a nie osoby przypadkowe. W tym roku wyglądało to zdecydowanie inaczej, co przypomniało mi dlaczego nie lubię imprez na świeżym powietrzu. Oczekiwałem święta muzyki i wiem, że wiele osób tak to wydarzenie odebrało, jednak pojawiły się też osobistości, dzięki którym 4M nabrało wydźwięku wiejskiego festynu. Mimo wszystko frekwencja na wszystkich trzech dniach festiwalu 4M pokazała jak ogromne było zapotrzebowanie na tego typu imprezę. Mam tylko nadzieję, że wielkie zainteresowanie nie przestraszy organizatorów, a wręcz przeciwnie - tego typu wydarzeń na skalę lokalną będzie zdecydowanie więcej.


(Fotografie wykonane przez Drzemiego)