środa, 5 października 2011

Betrayal at Bespin - Diary of a Dead Man Walking (2009)

Betrayal at BespinDiary of a Dead Man Walking


wydanie własne, 2009

01. Intro [02:04]
02. Road to Ghost Town [06:59]
03. At First Light [06:58]
04. Trinity [08:27]
05. A
Single Blade of Grass [07:50]
06. Goodbye to All That [08:30]
07. All Stories Must End [04:02]
08. Angel's Share [05:29] 

 
skład: Juho Rantanen (vocals), Juho Leppänen (guitar), Heikki Hyvänen (bass, guitar, keyboard), Eero Hammais (guitar), Jaakko Lehtinen (drums, keyboard), Sara Lehtola (cello), Markus Pajakkala (saxophone), Hanna Bondfolk (violin)

gatunek: post-rock, post-metal, sludge
 
Koniec świata i związane z nim przemyślenia to temat, który został już wielokrotnie przetrawiony przez wszystkie żołądki machiny zwanej popkulturą. Zatem, czy do tych treści można dołożyć coś jeszcze, co nie spowoduje globalnego refluksu? Takie kroki poczyniła formacja Betrayal at Bespin wydając płytę Diary of a Dead Man Walking. Ich dokonania trudno zaliczyć do sfery pop, bo nawet w Finlandii – skąd pochodzą – nie są szczególnie popularni. Do czasu.

Zanim jeszcze po raz pierwszy przesłuchałem Diary of a Dead Man Walking, patrząc na okładkę tej płyty, zacząłem zastanawiać się, do czego odnosi się jej tytuł. Nie byłem pewien, czy chodzi o człowieka oczekującego na wyrok śmierci, czy też o koniec świata w skali makro. Dopiero kiedy zagłębiłem się w lekturze tekstów i zdecydowanie wgryzłem się w brzmienie, przekonałem się że w obliczu globalnego zniszczenia każdy komu uda się przetrwać skazany jest na śmierć.

 Diary of a Dead Man Walking to niesamowicie wydany i zilustrowany pamiętnik człowieka, który stanął w obliczu końca świata. Kolejne strony zawierają odręcznie napisane teksty, schematy, zdjęcia i dopiski. Historia opowiedziana przez fińskich muzyków została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich zatytułowana How The West Was Lost zawiera trzy kompozycje, druga to Memories, na którą składają się kolejne cztery utwory.
 Płytę rozpoczyna niewymienione w rozpisce intro. Jednak dopiero Road to Ghost Town pokazuje nam, czego można się spodziewać po muzyce z mroźnej północy. Kompozycja otwierająca pierwszą część konceptu to surowe, mocne, momentami stonerowe brzmienie gitar, monumentalne dudnienie perkusji, połamane rytmy i zaskakująco chropowaty wokal. Wszystkie wymienione elementy skąpane są w żrącym sludge’owo postmetalowym sosie, w piękny sposób nawiązujące do dokonań Cult of Luna czy Callisto. Nie brakuje momentów wyciszenia, ale nawet mimo takich chwil muzycznego oddechu, klimat pozostaje klaustrofobiczny. Na dodatek mamy jeszcze tekst bardzo trafnie oddający nastrój muzyki.

There is no god,
there is no god to heal this wound,
there is no god to fix this,
there is no god
to blame this on.

 Wszystkie wymienione wcześniej walory zostają powielone na kolejnym płytowym przystanku. At First Light to dłużej rozwijający się motyw muzyczny z wyczuwalnie większą przestrzenią. Pierwszą część płyty kończy utwór Trinity, który wydźwiękiem, tekstem oraz oprawą muzyczną, budzi skojarzenia z Drogą Cormaca McCarthy’ego. Kończąc się znamiennymi słowami zaprasza nas do przekroczenia pewnej granicy i zapoznania się z zawartością drugiego rozdziału tytułowego pamiętnika.

From ashes to ashes, from dust to dust.

 Memories to zaskakujące i wprawiające w osłupienie, drugie oblicze Betrayal at Bespin. Okazuje się, że Diary of a Dead Man Walking to nie tylko brudna, utytłana w kurzu nuklearnej zagłady mieszanka sludge’u i postmetalu, ale także niesamowicie subtelna, postrockowa, przestrzenna opowieść o marzeniach. A Single Blade of Grass to spójnik łączący najciekawsze elementy z obu części tego wydawnictwa. Pojawia się w nim agresywny wokal, ale nie brakuje też delikatnego, nastrojowego grania. Pozostała część Memories z All Stories Must End na czele to piękny przykład na to, że muzyka pozbawiona warstwy lirycznej może pochłonąć bez reszty. Na taki efekt składa się nie tylko umiejętne wykorzystanie instrumentów, również tych rzadziej spotykanych: wiolonczela, skrzypce, saksofon, ale także niezwykła precyzja w doborze środków oraz dozowaniu emocji.

 Diary of a Dead Man Walking to krążek zdecydowanie godny polecenia nie tylko wszystkim tym, którzy czują się zawieszeni pomiędzy mocniejszymi brzmieniami a muzyczną subtelnością. To również łakomy kąsek dla każdego, kto nie boi się przekroczyć pomost łączący te dwa pozornie odmienne światy. Niesamowicie opowiedziana historia o końcu świata, na którą składa się historia człowieka jako jednostki. Betrayal at Bespin przeprowadzają nas od agresji związanej z wyparciem upadku cywilizacji, po spokojną śmierć bohatera konceptu otulonego w ciepłe wspomnienia radosnych chwil. Muzycy z Finlandii używają w tym celu pięknych muzycznych środków zaostrzając tym samym apetyt na kolejne wydawnictwa spod znaku Betrayal At Bespin


[Ta i inne recenzje do przeczytania również w portalu ArtRock.pl