wtorek, 3 kwietnia 2012

A Whisper In The Noise - To Forget (2012)



wydawnictwo: Exile On Mainstream, 2012

01. To Forget [05:19] 
02. Black Shroud [4:00]  
03. A Sea Estranging Us [04:07] 
04. All My [04:07] 
05. Sad, Sad Song [03:55]  
06. Every Blade Of Grass [04:01]  
07. Maya’s Song [01:39]  
08. Your Hand [05:29]  
09. Of This Sorrow [12:55] 

całkowity czas: 45:32

skład: West Thordson (vocals), Sonja Larson (violin, vocals, strings), Adam Roddy (guitar at Black Shroud)

gatunek: post-rock, art rock

Spersonifkowana projekcja zespołu A Whisper in the Noise z pewnością byłaby nie tylko zmiennokształtna, ale też niestabilna emocjonalnie, ze skłonnością do skrajoności. Projekt stworzony przez Westa Thordsona  jest odbiciem jego wewnętrznych przeżyć, co przekłada się bezpośrednio na brzmienie kolejnych płyt formacji. Największą, dotychczasową bolączką A Whisper in the Noise było utrzymanie muzycznej i nastrojowej równowagi. Na płytach obok utworów rewelacyjnych i zachwycających pojawiały się kompozycje znacznie słabsze. Co więcej, nawet w obrębie jednego utworu potrafiło dochodzić do nieoczekiwanych i nie zawsze pożądanych zwrotów akcji. Do głosu dochodziły wtedy awangardowe elementy, które chociaż trzymały zadowalający poziom, to dało się odczuć tworzące się między nimi wewnętrzne tarcie. Wygląda jednak na to, że mieliśmy do czynienia z owcą w wilczej skórze, czego dowodem jest najnowsze dzieło Westa Thordsona, wspomaganego przez Sonję Larson - To Forget.

Dużo można napisać o płycie To Forget, ale warto zacząć od tego, że w dotychczasowych dokonaniach A Whispers in the Noise jest to pozycja wyjątkowa. Krążek został zarejestrowany w okrojonym składzie. Odbiło się to na brzmieniu, które jest przykładem minimalistycznego podejścia do tworzenia muzyki. Miało to też swój wpływ na różnorodność kompozycji, chociaż w tym wypadku nie jest to zarzut. Duetowi Thordson - Larson udało się przekuć tę potencjalną wadę na zaletę, która przekłada się na niewątpliwy urok tego albumu.

To Forget to album z delikatną, ulotną i melancholijną muzyką, która snuje się powoli pomiędzy uczuciami, uwypuklając ich znaczenie. Wśród dziewięciu kompozycji zamkniętych na krążku doszukać się można kilku wyjątkowo atrakcyjnych momentów. Zaczyna się od utworu tytułowego, który jest wykładnikiem większości, jeśli nie wszystkich elementów składających się na wartość tej płyty. Zaraz po nim następuje jedna z najciekawszych kompozycji. Black Shroud wita się z nami melodią przywodzącą na myśli intro jednego z seriali o zjawiskach paranormalnych. Urzeka nie tylko linia melodyczna, ale także prosty, zapętlony tekst wyśpiewany na dwa głosy. Ten damsko-męski duet dodał temu utworowi dodatkowego kolorytu. Jako że jest to płyta przesycona melancholią, to mowa oczywiście o dodatkowych odcieniach szarości. Skoro już o produkcjach filmowych mowa to To Forget z powodzeniem odnalazłoby się jako muzyczne tło, w jakimś nastrojowym, niekoniecznie optymitycznym filmidle. Warto jeszcze dodać kilka słów o przyjemnie pulsujących dźwiękach Every Blade of Grass. Utwór nieśpiesznym tempem przemierza przestrzeń od głośników do uszu, od uszu do mózgu, a od tego ostatniego do duszy lubującej się w melancholii. Oprócz wspomnianego rytmu kompozycja, podobnie jak płyta, została okraszona łagodnymi, często cofniętymi wokalami, które idealnie wpasowują się w taką niezbyt radosną stylistykę. Zresztą udowadniają to z każdą kolejną chwilą spędzoną z tą płytą, która niestety kończy się dość nieoczekiwanie i zdecydowanie zbyt szybko. Dziewiąta pozycja na rozpisce, czyli Of this Sorrow zamiast wyświetlanych niemal dwunastu minut liczy sobie około pięciu, a niemal cały pozosały czas trwania umila nam wymowna cisza. Trudno jest zrozumieć i wyjaśnić taki zabieg. Co prawda pojawiają się tam delikatne odchylenia w widmie dźwięku, a płyta licząca sobie ponad czerdzieści minut wygląda lepiej niż ta trzydziestominutowa, ale przecież nic na siłę. W tym przypadku dając się wmanewrować techniką typu push-up poczułem się zwyczajnie oszukany.

To Forget to pozycja godna uwagi, szczególnie polecana wszystkim zwolennikom muzycznej melancholii w nieco minimalistycznym wymiarze. Płyty słucha się bardzo dobrze, chętnie się do niej wraca, a przy kolejnych odsłuchaniach nie nudzi. Co prawda wspomniana cisza domykająca tę produkcję pozostawia pewien niesmak, ale można na to przymknąć oko, zwłaszcza że to wydanicwo uwypukla ukryty potencjał A Whisper in the Noise

 [Ta i inne recenzje do przeczytania również w portalu ArtRock.pl]