wrażliwość jest tym, co czyni nas ludźmi...
The Black Noodle Project to francuska grupa tworząca muzykę z pogranicza rocka progresywnego i artrocka, powstała na przedmieściach Paryża w 2001 roku jako solowy projekt jej obecnego lidera - Jeremiego Grimy. Po cyklu recenzji poświęconych wydawnictwom Noodli udało mi się przeprowadzić wywiad z tym, który rozpoczął to muzyczne zamieszanie.
[Kamil Dróżdż]: Jesteśmy już jakiś czas po
zakończeniu cyklu recenzji dotyczących płyt The Black Noodle Project. Czas to wszystko podsumować. Zacznijmy od
początku. Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
[Jérémie
Grima]: Muzyką zacząłem się zajmować w 1991 roku. Początkowo
śpiewałem w hard rockowym zespole Hell
Soldiers. Wkrótce po tym nauczyłem się grać na gitarze i basie.
Występowałem też w Hardware, Earthquake, Weirdoz, które były heavy metalowymi zespołami. Później dołączyłem
do X-Cutionner, death metalowego
zespołu, który z czasem zboczył w stronę hardcore’u i występował jako X-Cut’s. Kiedy te wszystkie projekty
przestały działać, w 2002 stworzyłem The
Black Noodle Project i ta formuła sprawdza się od dziesięciu lat.
[KD]: Zawsze zastanawiałem się, jak powstała nazwa zespołu The Black Noodle
Project. Jesteś Czarną Kluchą?
[JG]: A myślisz, że jestem? Może
jest w tym trochę prawdy, ale nazwa powstała w innych okolicznościach. Kiedy
nagrywałem muzykę, kolejne kompozycje umieszczałem w folderze na pulpicie
mojego komputera. Nie chciałem pogubić się w tym gąszczu folderów i plików,
dlatego musiałem zdecydować się na jakąś nazwę i wybór padł na Project. W tym czasie jadłem japoński
makaron, dlatego pojawiło się Noodle
Project. Ostatecznie, zawsze w tym co tworzyłem była trochę mroku, więc
finalnie na pulpicie pojawił się folder o nazwie Black Noodle Project. Nazwa przetrwała do dziś.
[KD]: Opowiedz o początkach The Black Noodle Project. Jak to wszystko się
zaczęło?
[JG]: Chciałem zażyć twórczej
wolności, zarówno przy komponowaniu jak i graniu muzyki. Zdecydowałem się
zacząć solowy projekt, żeby odpowiadać tylko przed sobą i tworzyć bez żadnych
kompromisów. Taki stan utrzymywał się przez dwa lata. Jednak podczas nagrywania
naszej pierwszej płyty, And Life Goes On…,
poprosiłem kilku dobrych muzyków, żeby dołączyli do mnie i zagrali swoje partie
najlepiej jak to możliwe. Rozbudowany skład był też potrzebny do grania na
żywo… W dalszym ciągu mam do czynienia z niektórymi z tych skubańców i teraz są
moimi przyjaciółmi.
[KD]: Masz
swój ulubiony album The Black Noodle Project?
[JG]: Tak, mam. Kocham Eleonore. Pozostałe płyty też są wspaniałe,
ale tylko podczas tworzenia tej jednej, pracowaliśmy bez przerwy każdego dnia
przez cały rok. To była wielka przygoda i jestem bardzo dumny z naszego wkładu
w ten krążek. Nie jest to nasze najbardziej znane wydawnictwo, ale jest ono
jedynym, którego mogę słuchać od początku do końca bez chęci zmiany płyty.
Uwielbiam grafiki, teksty i muzykę. Teraz prawdopodobne zmieniłbym jeden, czy
dwa szczegóły, ale to jest ten
album. Zastanawiałem się razem z Sebastianem Bourdeix nad nagraniem specjalnego
wydania Eleonore w akustycznej,
lżejszej wersji. To jeden z wielu przyszłych projektów, które mamy w planach.
[KD]: Wygląda na to, że Pink Floyd jest Twoją
największą muzyczną inspiracją. Który ich album jest Twoim ulubionym? Jakie są
Twoje aktualne muzyczne inspiracje?
[JG]: Słuchałem Wish You Were Here w zasadzie od zawsze.
Płyta ukazała się sześć miesięcy po moich narodzinach i mój tata kupił ją zaraz
po premierze. Dorastałem z tym albumem w tle. Gdy miałem dziesięć lat odkryłem The Wall. Te dwa albumy są
częścią mnie. W tej chwili słucham wielu projektów, przede wszystkim
metalowych, sludge’owych i stonerowych, a ponadto często sięgam po dark ambient
i post rock. Wygląda na to, że słucham muzyki od rana do wieczora. W każdym
kolejnym tygodniu mam nowy, ulubiony zespół. Dwa dni temu poszedłem na koncert Monkey3 i zdecydowanie wymietli. Często
słucham albumów Enslaved, bardzo
podoba mi się nowe Secrets of the Moon,
o ostatnio na mojej playliście często pojawia się Ghost Brigade. Kiedy jeżdżę samochodem w nocy słucham Bohrem und der Club of Gore. A tak i
ostatnio słucham bardzo dużo SUP, francuskiego
zespołu, o którym piszę teraz książkę.
[KD]: Znasz
jakieś polskie zespoły?
[JG]: Oczywiście! Uwielbiam Behemtoha, lubię też Riverside. Oba te zespoły widziałem już
na żywo. Lubię też zespoły, w których występują moi przyjaciele: Osada Vida, Forma, After. Zapomniałem jeszcze
dodać Vader, Ceti, Hate. Macie dużo
dobrych zespołów.
[KD]: Pomiędzy wami, a waszymi polskimi fanami
wytworzyła się wyjątkowa relacja. Jak do tego doszło?
[JG]: Zaczęło się
od pomocy, jakiej udzielił nam nasz przyjaciel Artur Chachlowski. Odkrył nas w
2004 roku po premierze And Life Goes
On.... W 2008 roku wysłał nam namiary na Witka Andree z Oskara. Spotkaliśmy
się i zostaliśmy przyjaciółmi. To wspaniali faceci. Byliśmy zdumieni odkryciem
tego, że w Polsce podoba się nasza muzyka. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak
się stało, ale niezmiernie mnie to cieszy. Za każdym razem, kiedy byliśmy w
Polsce przeżywaliśmy niezapomniane chwile z niezwykłymi ludźmi. Nie mogę się
doczekać, kiedy tam wrócimy.
[KD]: Co kojarzy Ci się z Polską?
[JG]: Piwo, wódka
i całonocne balangi! Żartuję (ale czy na pewno?). Wasz kraj kojarzy mi się z
zamarzaniem (dlaczego zawsze przyjeżdżamy do was w środku zimy?), przyjaznymi
ludźmi, przepysznym barszczem oraz pełną szacunku, ciepłą publicznością. Jest
to też kraj, w którym mamy wielu przyjaciół.
[KD]: Czy w najbliższej przyszłości planujecie
jakieś koncerty? Czy możemy się spodziewać waszej wizyty w Polsce?
[JG]: Im szybciej
tym lepiej, ale najpierw musimy nagrać nową płytą, a jeszcze wcześniej muszę
skończyć pisać moją książkę o SUP. Wydaje
mi się, że zaczniemy nagrywać w listopadzie lub grudniu tego roku. Jeśli
wszystko pójdzie zgodnie z planem, postaramy się odwiedzić Polskę w kwietniu
lub maju (wiosna, wiosna, wiosna!!!). Trzymajmy za to kciuki. Nawet jeszcze nie
rozmawialiśmy na ten temat z Oskarem i nie jestem pewien czy mamy wystarczająco
dużo środków na trasę. Tego typu przedsięwzięcia kosztują bardzo dużo i dlatego
musimy być pewni, że w jakimś stopniu się zwrócą. Niestety kryzys ekonomiczny wszystko
to skomplikował.
[KD]: Czy mógłbyś przytoczyć jakąś śmieszną
sytuację związaną z koncertem The Black Noodle Project? Zaliczyliście jakieś
zabawne wpadki?
[JG]: Jest zbyt
wiele odpowiedzi na to pytanie! Za każdym razem kiedy spotykam się z tymi
wariatami, dzieje się coś zabawnego. Wydaje mi się, że jedną z bardziej
zabawnych sytuacji była noc spędzona w warszawskiej Progresji w 2010 roku.
Nigdy jeszcze nie widziałem zespołu w stanie tak silnego odurzenia alkoholem
(to nie nasza wina, to wszystko wódka!). Witek i obsługa klubu nie była
zachwycona. Doskonale to rozumiem, jest mi przykro, że to wszystko wyrwało się
spod kontroli i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Mimo wszystko umieramy
ze śmiechu, kiedy to sobie przypomnimy. Tak naprawdę zachowujemy się jak
dzieci, kiedy przebywamy razem. Mamy też dużo dobry wspomnień związanych z tymi
wszystkimi ludźmi, których spotkaliśmy na naszych trasach. Zawiązaliśmy
naprawdę dobre znajomości i teraz czujemy, że w Polsce istnieje duża rodzina
sympatyków The Black Noodle Project.
[KD]: Wracając do twórczości The Black Noodle
Project: Eleonore jest unikalnym albumem z mrocznym, ascetycznym brzmieniem i
świetną historią w tle. Czy zgodzisz się ze mną, że jest to również album,
który ciężko porównać do waszych pozostałych osiągnięć? Gdzie znalazłeś tak
głębokie emocje?
[JG]: Chcieliśmy nagrać coś
zupełnie innego od naszych dotychczasowych osiągnięć. Wiem, że ludzie
uwielbiają Play
Again czy Ready to Go, ale te płyty zawierają tylko małą część nas. Eleonore miało być wydawnictwem
kompletnym, naszym odbiciem. Tak też się stało. Mogę zdradzić, że nasz kolejny
album Ghosts & Memories również
będzie zmierzał w tym kierunku. Mam nadzieję, że również w tym materiale
znajdziesz elementy, o których mówisz.
[KD]: Długo zwlekaliście
z wydaniem materiałów demo, dlaczego ostatecznie zdecydowaliście się je opublikować?
[JG]: Tyle to
trwało, bo wydawało mi się, że nie są wystarczająco dobre. Nie słuchałem tych
utworów do czasu, w którym pojawił się pomysł, żeby umilić oczekiwanie na nowy
krążek wydaniem czegoś starego. Wydawało mi się, że nigdy bym się nie odważył
wydać tego materiału, ale przesłuchałem go ponownie, po siedmiu-dziewięciu
latach od zarejestrowania i doszedłem do wniosku, że nie jest tak źle. Możesz
uznać, że jestem zbyt dumny, ale jestem pod wrażeniem, jak udało mi się to
wszystko nagrać samemu. Nawet nie wiem, czy potrafiłbym powtórzyć coś takiego
teraz. W każdym razie, nie wiedziałem, co ludzie pomyślą o tym materiale,
dlatego bałem się go opublikować. To było trochę, jak publikowanie swoich zdjęć
nago. Nawet nie wiesz, jak byłem szczęśliwy, kiedy przeczytałem dużo dobrych
recenzji tego wydawnictwa. Wygląda na to, że i w Polsce album został dobrze
przyjęty. Bardzo mnie to cieszy.
[KD]: Dark and Early Smiles zostało wydane w grudniu 2011, ale na odwrocie albumu możemy przeczytać
inną datę premiery (2010). Możesz to wyjaśnić?
[JG]: Ja to sknociłem. Zdjęcie
zostało zrobione przez Grzegorza Chorusa, ale to ja robiłem tło, tak samo jak na Ready to Go. Skopiowałem
loga oraz informacje o prawach autorskich z Ready
to Go i zapomniałem zmienić rok. Ta pomyłka nadaje temu wydawnictwu
wartości kolekcjonerskiej. To jedyna wymówka jaką mam.
[KD]: Utwory The Black Noodle Project często są
powiązane z melancholią i nostalgią. Dobrze się czujesz na tym świecie, w tych czasach?
[JG]: Oczywiście,
że tak. Nie jestem nostalgiczną czy melancholijną osobą w życiu codziennym, ale
uwielbiam eksplorować te emocjonalne rejony, bo one jak najbardziej we mnie
istnieją. Są częścią mojej osobowości, a moja muzyka jest miejscem, w którym te
intymne emocje mogą funkcjonować. Dzielenie się nostalgią i melancholią dotyka wrażliwe części innych
ludzi, a wrażliwość jest tym, co czyni nas ludźmi. Tak mi się wydaje.
[KD]: Utwór Room for Everyone stał
się bardzo aktualną pozycją, nie uważasz?
[JG]: Tak,
niestety. Wojna, brak szacunku, agresja, nienawiść, faszyzm, rasizm, niewiedza,
w dalszym ciągu są plagą ludzkości. System ekonomiczny w 2012 roku też nie ma
się najlepiej. Jesteśmy sterowani przez koncerny, które chcą stać się jeszcze
bogatsze i za nic mają ludzkie prawa i godność. W Europie te koncerny stoją za
nowym faszyzmem. Musimy nauczyć się pokazywać im środkowy palec poprzez
bojkotowanie ich działalności w każdy możliwy sposób
(spożywanie bio-żywności, ekologiczne podejście do życia, przedsięwzięcia typu
fair trade). Im mniej ich dóbr będziemy nabywać, tym bardziej osłabimy
ich potęgę. Patrząc na przyszłość ludzkości nie jestem optymistą. Jeśli nie
zabije nas system ekonomiczny, to brak szacunku dla środowiska zdecydowanie to
nadrobi.
[KD]: Dyskografia The Black Noodle Project wydaje
się zataczać pełen okrąg. Zaczęło się od And
Live Goes On... skończyło na Ready to
Go. Czego możemy spodziewać się po
kolejnym wydawnictwie?
[JG]: Tak jak już wspominałem,
kolejny album będzie nosił nazwę Ghosts
& Memories. Będzie
zdecydowanie bardziej mroczny niż Ready
to Go. Będą na nim dominować partie instrumentalne. W tej chwili nie
chcę już tak dużo śpiewać. Materiał tworzony jest już od roku, ale przed
przeniesieniem prac na kolejny poziom, muszę skończyć pisać książkę. Zanim to
nastąpi będziemy nagrywać nowy album Stereoscope
a dopiero potem Ghosts & Memories.
Dodatkowo mam jeszcze do skomponowania i nagrania soundtrack do horroru, na
którym dominować będą instrumenty klawiszowe i dark ambientowe klimaty w stylu
Johna Carpentera. W skrócie: mamy co robić!
[KD]: Chciałbyś coś jeszcze dodać na zakończenie?
[JG]: Przede wszystkim dziękuję
za wsparcie. Jesteście ulubioną publicznością zespołu The Black Noodle Project. Postaramy
się przyjechać tak szybko, jak będzie to możliwe. Przygotujcie piwo!!! Pozdrawiam.