piątek, 4 maja 2012

wywiad z formacją The Black Noodle Project

  
wrażliwość jest tym, co czyni nas ludźmi...


  
The Black Noodle Project to francuska grupa tworząca muzykę z pogranicza rocka progresywnego i artrocka, powstała na przedmieściach Paryża w 2001 roku jako solowy projekt jej obecnego lidera - Jeremiego Grimy. Po cyklu recenzji poświęconych wydawnictwom Noodli udało mi się przeprowadzić wywiad z tym, który rozpoczął to muzyczne zamieszanie.

[Kamil Dróżdż]: Jesteśmy już jakiś czas po zakończeniu cyklu recenzji dotyczących płyt The Black Noodle Project. Czas to wszystko podsumować. Zacznijmy od początku. Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

[Jérémie Grima]: Muzyką zacząłem się zajmować w 1991 roku. Początkowo śpiewałem w hard rockowym zespole Hell Soldiers. Wkrótce po tym nauczyłem się grać na gitarze i basie. Występowałem też w Hardware, Earthquake, Weirdoz, które były heavy metalowymi zespołami. Później dołączyłem do X-Cutionner, death metalowego zespołu, który z czasem zboczył w stronę hardcore’u i występował jako X-Cut’s. Kiedy te wszystkie projekty przestały działać, w 2002 stworzyłem The Black Noodle Project i ta formuła sprawdza się od dziesięciu lat.

[KD]: Zawsze zastanawiałem się, jak powstała nazwa zespołu The Black Noodle Project. Jesteś Czarną Kluchą?

[JG]: A myślisz, że jestem? Może jest w tym trochę prawdy, ale nazwa powstała w innych okolicznościach. Kiedy nagrywałem muzykę, kolejne kompozycje umieszczałem w folderze na pulpicie mojego komputera. Nie chciałem pogubić się w tym gąszczu folderów i plików, dlatego musiałem zdecydować się na jakąś nazwę i wybór padł na Project. W tym czasie jadłem japoński makaron, dlatego pojawiło się Noodle Project. Ostatecznie, zawsze w tym co tworzyłem była trochę mroku, więc finalnie na pulpicie pojawił się folder o nazwie Black Noodle Project. Nazwa przetrwała do dziś.

[KD]: Opowiedz o początkach The Black Noodle Project. Jak to wszystko się zaczęło?

[JG]: Chciałem zażyć twórczej wolności, zarówno przy komponowaniu jak i graniu muzyki. Zdecydowałem się zacząć solowy projekt, żeby odpowiadać tylko przed sobą i tworzyć bez żadnych kompromisów. Taki stan utrzymywał się przez dwa lata. Jednak podczas nagrywania naszej pierwszej płyty, And Life Goes On…, poprosiłem kilku dobrych muzyków, żeby dołączyli do mnie i zagrali swoje partie najlepiej jak to możliwe. Rozbudowany skład był też potrzebny do grania na żywo… W dalszym ciągu mam do czynienia z niektórymi z tych skubańców i teraz są moimi przyjaciółmi.

[KD]: Masz swój ulubiony album The Black Noodle Project?

[JG]: Tak, mam. Kocham Eleonore. Pozostałe płyty też są wspaniałe, ale tylko podczas tworzenia tej jednej, pracowaliśmy bez przerwy każdego dnia przez cały rok. To była wielka przygoda i jestem bardzo dumny z naszego wkładu w ten krążek. Nie jest to nasze najbardziej znane wydawnictwo, ale jest ono jedynym, którego mogę słuchać od początku do końca bez chęci zmiany płyty. Uwielbiam grafiki, teksty i muzykę. Teraz prawdopodobne zmieniłbym jeden, czy dwa szczegóły, ale to jest ten album. Zastanawiałem się razem z Sebastianem Bourdeix nad nagraniem specjalnego wydania Eleonore w akustycznej, lżejszej wersji. To jeden z wielu przyszłych projektów, które mamy w planach.

[KD]: Wygląda na to, że Pink Floyd jest Twoją największą muzyczną inspiracją. Który ich album jest Twoim ulubionym? Jakie są Twoje aktualne muzyczne inspiracje?
 
[JG]: Słuchałem Wish You Were Here w zasadzie od zawsze. Płyta ukazała się sześć miesięcy po moich narodzinach i mój tata kupił ją zaraz po premierze. Dorastałem z tym albumem w tle. Gdy miałem dziesięć lat odkryłem The Wall. Te dwa albumy są częścią mnie. W tej chwili słucham wielu projektów, przede wszystkim metalowych, sludge’owych i stonerowych, a ponadto często sięgam po dark ambient i post rock. Wygląda na to, że słucham muzyki od rana do wieczora. W każdym kolejnym tygodniu mam nowy, ulubiony zespół. Dwa dni temu poszedłem na koncert Monkey3 i zdecydowanie wymietli. Często słucham albumów Enslaved, bardzo podoba mi się nowe Secrets of the Moon, o ostatnio na mojej playliście często pojawia się Ghost Brigade. Kiedy jeżdżę samochodem w nocy słucham Bohrem und der Club of Gore. A tak i ostatnio słucham bardzo dużo SUP, francuskiego zespołu, o którym piszę teraz książkę.

[KD]: Znasz jakieś polskie zespoły?

[JG]: Oczywiście! Uwielbiam Behemtoha, lubię też Riverside. Oba te zespoły widziałem już na żywo. Lubię też zespoły, w których występują moi przyjaciele: Osada Vida, Forma, After. Zapomniałem jeszcze dodać Vader, Ceti, Hate. Macie dużo dobrych zespołów.

[KD]: Pomiędzy wami, a waszymi polskimi fanami wytworzyła się wyjątkowa relacja. Jak do tego doszło?

[JG]: Zaczęło się od pomocy, jakiej udzielił nam nasz przyjaciel Artur Chachlowski. Odkrył nas w 2004 roku po premierze And Life Goes On.... W 2008 roku wysłał nam namiary na Witka Andree z Oskara. Spotkaliśmy się i zostaliśmy przyjaciółmi. To wspaniali faceci. Byliśmy zdumieni odkryciem tego, że w Polsce podoba się nasza muzyka. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak się stało, ale niezmiernie mnie to cieszy. Za każdym razem, kiedy byliśmy w Polsce przeżywaliśmy niezapomniane chwile z niezwykłymi ludźmi. Nie mogę się doczekać, kiedy tam wrócimy.

[KD]: Co kojarzy Ci się z Polską?

[JG]: Piwo, wódka i całonocne balangi! Żartuję (ale czy na pewno?). Wasz kraj kojarzy mi się z zamarzaniem (dlaczego zawsze przyjeżdżamy do was w środku zimy?), przyjaznymi ludźmi, przepysznym barszczem oraz pełną szacunku, ciepłą publicznością. Jest to też kraj, w którym mamy wielu przyjaciół.

[KD]: Czy w najbliższej przyszłości planujecie jakieś koncerty? Czy możemy się spodziewać waszej wizyty w Polsce?

[JG]: Im szybciej tym lepiej, ale najpierw musimy nagrać nową płytą, a jeszcze wcześniej muszę skończyć pisać moją książkę o SUP. Wydaje mi się, że zaczniemy nagrywać w listopadzie lub grudniu tego roku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, postaramy się odwiedzić Polskę w kwietniu lub maju (wiosna, wiosna, wiosna!!!). Trzymajmy za to kciuki. Nawet jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat z Oskarem i nie jestem pewien czy mamy wystarczająco dużo środków na trasę. Tego typu przedsięwzięcia kosztują bardzo dużo i dlatego musimy być pewni, że w jakimś stopniu się zwrócą. Niestety kryzys ekonomiczny wszystko to skomplikował.

[KD]: Czy mógłbyś przytoczyć jakąś śmieszną sytuację związaną z koncertem The Black Noodle Project? Zaliczyliście jakieś zabawne wpadki?

[JG]: Jest zbyt wiele odpowiedzi na to pytanie! Za każdym razem kiedy spotykam się z tymi wariatami, dzieje się coś zabawnego. Wydaje mi się, że jedną z bardziej zabawnych sytuacji była noc spędzona w warszawskiej Progresji w 2010 roku. Nigdy jeszcze nie widziałem zespołu w stanie tak silnego odurzenia alkoholem (to nie nasza wina, to wszystko wódka!). Witek i obsługa klubu nie była zachwycona. Doskonale to rozumiem, jest mi przykro, że to wszystko wyrwało się spod kontroli i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Mimo wszystko umieramy ze śmiechu, kiedy to sobie przypomnimy. Tak naprawdę zachowujemy się jak dzieci, kiedy przebywamy razem. Mamy też dużo dobry wspomnień związanych z tymi wszystkimi ludźmi, których spotkaliśmy na naszych trasach. Zawiązaliśmy naprawdę dobre znajomości i teraz czujemy, że w Polsce istnieje duża rodzina sympatyków The Black Noodle Project.

[KD]: Wracając do twórczości The Black Noodle Project: Eleonore jest unikalnym albumem z mrocznym, ascetycznym brzmieniem i świetną historią w tle. Czy zgodzisz się ze mną, że jest to również album, który ciężko porównać do waszych pozostałych osiągnięć? Gdzie znalazłeś tak głębokie emocje?

[JG]: Chcieliśmy nagrać coś zupełnie innego od naszych dotychczasowych osiągnięć. Wiem, że ludzie uwielbiają Play Again czy Ready to Go, ale te płyty zawierają tylko małą część nas. Eleonore miało być wydawnictwem kompletnym, naszym odbiciem. Tak też się stało. Mogę zdradzić, że nasz kolejny album Ghosts & Memories również będzie zmierzał w tym kierunku. Mam nadzieję, że również w tym materiale znajdziesz elementy, o których mówisz.

[KD]: Długo zwlekaliście z wydaniem materiałów demo, dlaczego ostatecznie zdecydowaliście się je opublikować?

[JG]: Tyle to trwało, bo wydawało mi się, że nie są wystarczająco dobre. Nie słuchałem tych utworów do czasu, w którym pojawił się pomysł, żeby umilić oczekiwanie na nowy krążek wydaniem czegoś starego. Wydawało mi się, że nigdy bym się nie odważył wydać tego materiału, ale przesłuchałem go ponownie, po siedmiu-dziewięciu latach od zarejestrowania i doszedłem do wniosku, że nie jest tak źle. Możesz uznać, że jestem zbyt dumny, ale jestem pod wrażeniem, jak udało mi się to wszystko nagrać samemu. Nawet nie wiem, czy potrafiłbym powtórzyć coś takiego teraz. W każdym razie, nie wiedziałem, co ludzie pomyślą o tym materiale, dlatego bałem się go opublikować. To było trochę, jak publikowanie swoich zdjęć nago. Nawet nie wiesz, jak byłem szczęśliwy, kiedy przeczytałem dużo dobrych recenzji tego wydawnictwa. Wygląda na to, że i w Polsce album został dobrze przyjęty. Bardzo mnie to cieszy.

[KD]: Dark and Early Smiles zostało wydane w grudniu 2011, ale na odwrocie albumu możemy przeczytać inną datę premiery (2010). Możesz to wyjaśnić?

[JG]: Ja to sknociłem. Zdjęcie zostało zrobione przez Grzegorza Chorusa, ale to ja robiłem tło, tak samo jak na Ready to Go. Skopiowałem loga oraz informacje o prawach autorskich z Ready to Go i zapomniałem zmienić rok. Ta pomyłka nadaje temu wydawnictwu wartości kolekcjonerskiej. To jedyna wymówka jaką mam.

[KD]: Utwory The Black Noodle Project często są powiązane z melancholią i nostalgią. Dobrze się czujesz na tym świecie, w tych czasach?

[JG]: Oczywiście, że tak. Nie jestem nostalgiczną czy melancholijną osobą w życiu codziennym, ale uwielbiam eksplorować te emocjonalne rejony, bo one jak najbardziej we mnie istnieją. Są częścią mojej osobowości, a moja muzyka jest miejscem, w którym te intymne emocje mogą funkcjonować. Dzielenie się nostalgią i  melancholią dotyka wrażliwe części innych ludzi, a wrażliwość jest tym, co czyni nas ludźmi. Tak mi się wydaje.

[KD]: Utwór Room for Everyone stał się bardzo aktualną pozycją, nie uważasz?

[JG]: Tak, niestety. Wojna, brak szacunku, agresja, nienawiść, faszyzm, rasizm, niewiedza, w dalszym ciągu są plagą ludzkości. System ekonomiczny w 2012 roku też nie ma się najlepiej. Jesteśmy sterowani przez koncerny, które chcą stać się jeszcze bogatsze i za nic mają ludzkie prawa i godność. W Europie te koncerny stoją za nowym faszyzmem. Musimy nauczyć się pokazywać im środkowy palec poprzez bojkotowanie ich działalności w każdy możliwy sposób (spożywanie bio-żywności, ekologiczne podejście do życia, przedsięwzięcia typu fair trade). Im mniej ich dóbr będziemy nabywać, tym bardziej osłabimy ich potęgę. Patrząc na przyszłość ludzkości nie jestem optymistą. Jeśli nie zabije nas system ekonomiczny, to brak szacunku dla środowiska zdecydowanie to nadrobi.

[KD]: Dyskografia The Black Noodle Project wydaje się zataczać pełen okrąg. Zaczęło się od And Live Goes On... skończyło na Ready to Go. Czego możemy spodziewać się po kolejnym wydawnictwie?

[JG]: Tak jak już wspominałem, kolejny album będzie nosił nazwę Ghosts & Memories. Będzie zdecydowanie bardziej mroczny niż Ready to Go. Będą na nim dominować partie instrumentalne. W tej chwili nie chcę już tak dużo śpiewać. Materiał tworzony jest już od roku, ale przed przeniesieniem prac na kolejny poziom, muszę skończyć pisać książkę. Zanim to nastąpi będziemy nagrywać nowy album Stereoscope a dopiero potem Ghosts & Memories. Dodatkowo mam jeszcze do skomponowania i nagrania soundtrack do horroru, na którym dominować będą instrumenty klawiszowe i dark ambientowe klimaty w stylu Johna Carpentera. W skrócie: mamy co robić!

[KD]: Chciałbyś coś jeszcze dodać na zakończenie?

[JG]: Przede wszystkim dziękuję za wsparcie. Jesteście ulubioną publicznością zespołu The Black Noodle Project. Postaramy się przyjechać tak szybko, jak będzie to możliwe. Przygotujcie piwo!!! Pozdrawiam.