niedziela, 28 kwietnia 2013

Lennox Row – Sounds of our flights (2013)

Lennox RowSounds of our flights


wydawnictwo: wydanie własne, 2013

01. Atmospheric creature [04:31]
02. Time Machine [04:28]
03. Abyssopelagic [08:18]
04. Asyghtoon [03:44]
05. Oblivion without gravity [06:15]
06. Machinarium [04:21]

skład: Lennox (music), Row (vocalize)

gatunek: electronic, ambient

Nie znam się na elektronice. Nie znam się i powiem więcej – zwyczajnie jej nie lubię. Bezczelnie z założenia neguję wszystkie projekty muzyczne oparte na elektronicznych wyziewach samplerów. Jednak od czasu do czasu, mniej lub bardziej skrycie, sięgam po dokonania zespołów, które odważnie eksperymentują z takimi rozwiązaniami. W ten sposób zwiększa się moja tolerancja, a wraz z nią możliwości odkrywania nowych, muzycznych światów. Jednym z nich są enigmatyczne płaszczyzny kreowane przez nie mniej zagadkowy Lennox Row.

O projekcie Lennox Row wiadomo niewiele. Jest to duet pochodzący z Krakowa, w którym niejaki Lennox odpowiada za muzykę, a Row za partie wokalne. Powstali w tym roku, a na ich koncie pojawił się materiał nazwany Sounds of our flights, który zawiera sześć kompozycji o łącznym czasie trwania zbliżonym do trzydziestu dwóch minut oraz wiele mówiącą okładkę. Wiadomo też, że poleca ich Piotr Madej z Patrick thePan.

Grafika zdobiąca to wydawnictwo ciekawie oddaje jego nastrój. Trochę przygnębiające dźwięki dobrze współgrają z wizerunkiem chłopca z pochyloną głową, który stoi na planetoidzie, zagubionej gdzieś w nieprzebytym wszechświecie. Błyskawiczne skojarzenie z Małym Księciem nie jest przypadkowe, w końcu mowa o płycie, na której zawarta jest muzyka z międzyplanetarnych podróży.

Każda z kompozycji to odrębna historia, choć łączą je wspólne elementy. Wśród nich trzeba wspomnieć o dużej ilości sampli, trzasków, szumów i elektronicznych dodatków, które wtłaczają album gdzieś pomiędzy ambient i IDM. Krążek wypełniają utwory instrumentalne, jednak przy konstrukcji części z nich, wykorzystano fragmenty filmowych monologów. Ciekawym odstępstwem od tego motywu jest Oblivion without gravity, w którym można usłyszeć rozmyte, rozmarzone, utrzymane w stanie nieważkości partie wokalne. Głos pełni tutaj rolę dodatkowego instrumentu i znakomicie sprawdza się w takiej konwencji. Szalenie szkoda że Lennox Row nie powielił tego rozwiązania w innych kompozycjach.

Sounds of our flights to ciekawa pozycja wydawnicza, pełna pulsujących rytmów, trzasków, sampli i innych, specyficznych dźwięków, nasycona subtelną elektroniczną miksturą zapachową. Idealnie sprawdza się jako podkład do podróży w międzyplanetarnej, zimnej pustce.