niedziela, 8 czerwca 2014

podsumowanie wydawnicze (V: 2014)


Okazuje się, że po nieco słabszym wydawniczo kwietniu, w maju pojawiło się sporo naprawdę ciekawych wydawnictw. Z wielką przyjemnością przedstawiam wam przegląd najciekawszych nowości, które ujrzały światło dzienne w maju tego roku. Oprócz polskich projektów (Bobby the Unicorn, Moonglass, Nocny SuperSam, Frozen Lakes) znalazło się tu kilka zaskakujących propozycji zagranicznych z australijskim Runner na czele.

Co ciekawego pojawiło się w maju?

(02.05.14): Lantlos - Melting Sun. Kiedy Herbst ogłosił, że Neige nie będzie współtworzył nowego albumu Lantlos, to miałem nadzieję, że projekt nie zejdzie z obranej przez siebie drogi. W końcu ciężar, moc, świetne wokale i odrobina subtelnych rozwiązań tworzyły naprawdę atrakcyjną całość. Okazało się, że zarówno Alcest jak i Lantlos odbiły w stronę lżejszych, bardziej rozmytych brzmień. Jednak to właśnie produkcja Herbsta zdaje się zawierać wyważone ilości klimatu, nastroju, emocji i środków czysto muzycznych bez przesadnej ilości słodyczy, która wręcz wylewa się z nowego wydawnictwa Alcest. Melting Sun to bardzo ciekawa płyta, w której nie brakuje motywów z wcześniejszych albumów Lantlos, jednak tym razem większy nacisk został położony na przestrzeń i ulotny nastrój, co sprawdziło się idealnie.


(05.05.14): Moonglass - Webs to produkcja, która swoimi propozycjami sprawnie wymyka się z wiszącego nad nią cienia Tides from Nebula. Dużo w niej porządnego, mięsistego, rockowego grania, bezkompromisowych rozwiązań, wyraźnie pracującej sekcji rytmicznej, i wokalu o zadziwiająco szerokim wachlarzu możliwości. Bardzo dobry, solidny debiut, który pomoże wyraźnie zameldować się na rynku wydawniczym i stanie się świetną pozycja wyjściową na przyszłość.  



(05.05.14): Her Name Is Calla - Navigator. Dużo wysiłku kosztowało mnie sięgnięcie po ten album, bo z nieznanych mi przyczyn już na starcie poczyniłem pewne założenia odnośnie jego zawartości. Jednak po wnikliwym zapoznaniu się z jego treścią wiem, że nie darowałbym sobie, gdybym ostatecznie zignorował to wydawnictwo. Navigator to przepiękna muzyczna opowieść, pełna subtelnych rozwiązań, urokliwych wokali i brzmień rodem z A Natural Disaster od Anathemy. Pozycja obowiązkowa!  



(06.05.14): Sounds Like The End Of The World - Stages of Delusion to dość zaskakująca propozycja spozierająca na odbiorcę z półki zaopatrzonej w plakietkę post-rock. Spodziewałem się albumu typowego dla wspomnianego gatunku, ale muzyka sącząca się z tego wydawnictwa szybko sprowadziła mnie na ziemię. Na Stages of Delusion znalazło się sporo zaskakujących rozwiązań, gitarowych manewrów i zaskakująco dużo brzmień instrumentów klawiszowych, co ostatecznie wyróżnia zespół w tej dość wąskiej niszy. Oby tak dalej!



(16.05.14): Frozen Lakes - Insuloj de lumo niezwykle pieczołowicie dopracowany koncept album pełen ukrytych znaczeń, symboli, niesamowitych wokali i niewyszukanych, ale chwytających za serce rozwiązań kompozycyjnych. Zaprezentowane barwy przenikają się wzajemnie i przy każdy kolejnym zapętleniu na palecie pojawiają się nowe odcienie, wrażenia i reakcje. Insuloj de lumo to świat pełen światła, emocji i chaosu współczesności, który można albo odrzucić albo dać mu się pochłonąć bez reszty.

 
(19.05.14): Agalloch - The Seprent & The Sphere to wydawnictwo, którego warto było wypatrywać, bo Agalloch to zespół, który niejednokrotnie udowadniał swoją wysoką klasę tworząc unikatowe brzmienia pełne mocnych brzmień i specyficznego folkloru. Nowy album nie schodzi poniżej całkiem wysokiego poziomu, jednak sam w sobie nie zachwyca i brakuje mu świeżości wcześniejszych wydawnictw. Ostatecznie zapętlony Oroborus nie przyczynia się do zapętlania muzycznych treści, a raczej trochę nudzi.



(19.05.14): Nocny SuperSam - Plac Zabaw to piękna kontynuacja historii rozpoczętej na Pikselach. Można tu znaleźć duże ilości niezwykłych tekstów, które są zapisem życia w wielkim mieście: pełnym atrakcji, możliwości, ludzi, ale też tłoku, pośpiechu i ciągłego zmęczenia. Warstwę tekstową świetnie uzupełnia muzyka, za którą stoją muzycy z niemałym doświadczeniem.
   

(20.05.14): Runner - Cloud Kingdom. Czasami przypadek - o ile wierzy się w takie zjawisko - może wprowadzić w osłupienie. Tak zresztą było, kiedy natknąłem się na wydawnictwo australijskiej grupy Runner. Trochę sceptycznie odpaliłem Cloud Kingdom oczekując - zgodnie z opisem - typowego, post-rockowego brzmienia, którego czasami mam już powyżej dziurek w nosie. Okazało się, że Australijczycy stworzyli niezwykle urodziwą wypadkową gitarowego grania z elementami alternatywnych rozwiązań, gdzie na szczególną uwagę zasługują wokale. Zaskakująca, świeża i naprawdę dobra propozycja, która przy odrobinie szczęścia może stać się kolejnym towarem eksportowym z kraju kangurów.



(23.05.14): Bobby the Unicorn - Utopia to debiutancki album Darka Dąbrowskiego. Po wydanej niemal dwa lata wcześniej EPce Bravery i naprawdę dobrych koncertach spodziewałem się czegoś więcej. Dodatkowo Utopia zawiera rozwiązanie, które doprowadza mnie do szewskiej pasji - utwory z wokalami w języku polskim i angielskim w proporcji jeden do jednego. Mimo braku wybuchów i różnej maści efektów specjalnych nie mogę samego albumu ocenić źle. To bardzo ciekawa, minimalistyczna propozycja pełna subtelnych i ciekawych rozwiązań, z szalenie charakterystycznym wokalem.



(23.05.14): Collapse Under The Empire - Sacrifice & Isolation to zwieńczenie dwupłytowego koncept album rozpoczętego w 2011 roku płytą Shoulders and Giants. Pomiędzy jednym i drugim wydawnictwem pojawiło się kilka mniejszych produkcji i propozycji utrzymanych w typowym dla CUTE klimacie. Ponownie otrzymaliśmy solidny post-rockowy produkt ze sporą ilością elektronicznych rozwiązań. Trudno mi ostatecznie stwierdzić, czy jest to historia, której oczekiwałem przez te trzy lata, ale samym jej kształtem nie jestem zawiedziony.  



To by było na tyle. Ewentualne uzupełnienia pojawią się przy okazji kolejnego tekstu.