uwielbiam muzykę, która
jest wizualizacją emocji...
fotografia: Rikard Westman |
Tuż po premierze długo wyczekiwanego, debiutanckiego krążka szwedzkiej formacji Aoria miałem okazję wymienić kilka słów z Erikiem Nilssonem: członkiem rzeczonej formacji, jedną drugą A Swarm of the Sun oraz założycielem Version Studio.
[Kamil
Dróżdż]: Równocześnie jesteś członkiem dwóch zespołów: Aorii i A Swarm of the
Sun, oba te projekty wydały swoje albumy w Version Studio Records. Myślę, że
teraz po premierze płyty The Constant,
pojawi się wiele porównań pomiędzy tymi zespołami, czy mógłbyś nakreślić
różnice między nimi?
[Erik Nilsson]: Istnieje jedna wyraźna różnica
pomiędzy tymi projektami. Aoria jest
zespołem tworzonym przez większą, bardziej typową liczbę muzyków i z
zaangażowaniem większej ilości instrumentów, A Swarm of the Sun jest i zawsze był dwuosobowym projektem. Oba
tworzą ekspresyjne brzmienie przepełnione emocjami i nie boją się kreować
spektakularnych, muzycznych, niemal filmowych scenerii. Jednak oba zawsze
zmierzały w różnych kierunkach i z pewnością będą nadal podążać ścieżkami
wyznaczonym ich wcześniejszymi dokonaniami. Wierzę, że A Swarm of the Sun zacznie jeszcze bardziej czerpać z
atmosferycznych i kinowych wpływów, a Aoria
- poprzez wydanie The Constant - dopiero
zaczęła definiować swoje dźwiękowe ja..
[KD]:
Mógłbyś wyjaśnić, dlaczego przyszło nam tak długo czekać na debiutancki album
Aorii?
[EN]: Już w 2008 roku mieliśmy w rękach
umowę z wytwórnią, ale nigdy jej nie podpisaliśmy. Członkowie zespołu mieli
różne plany odnośnie tego, co chcą osiągnąć jako Aoria, dlatego wspólnie zdecydowaliśmy się zawiesić ten projekt.
Robin Bergh i ja postanowiliśmy skupić się na innych muzycznych działaniach,
ale postanowiliśmy również, że kiedy obaj poczujemy, że nastał odpowiedni
moment, to wrócimy do miejsca, w którym się skończyliśmy prace nad Aorią i wydamy debiutancki album pod
szyldem tego zespołu.
Przez kilka lat skupiałem się przede
wszystkim na A Swarm of the Sun, a
Robin tworzył w October Tide. W
trakcie tego czasu udało nam się zaobserwować ciekawe ruchy w Internecie, a
mianowicie internauci zaczęli rozsyłać między sobą materiały demo Aorii używając do tego portali
społecznościowych, YouTube i innych tego typu środków. To było coś wspaniałego!
W zasadzie to był główny czynnik, który zadecydował o tym, że to już czas nagrać
album. Mam nadzieję, że winowajcy
tego zamieszania będą mieli okazję to przeczytać i dowiedzieć się, że jesteśmy
im wdzięczni.
[KD]:
Dlaczego The Constant zawiera tak
dużo starych kompozycji?
[EN]: Przed zawieszeniem działalności,
własnym nadkładem wydaliśmy trzy materiały demo. Jednak nie udało nam się zrobić
tego w należyty sposób, nie mówiąc już o promocji, która ograniczyła się do
rozdawania płyt na koncertach. Wysłaliśmy kilka sztuk do muzycznych magazynów z
nadzieją, że zostaną zrecenzowane, ale tak się nie stało. Zespół zawiesił
działalność, a ja umieściłem materiał w sieci do ściągnięcia. Cyfrowa wersja EPki
I Know You Came Here To Erase Me jest
naszym finalnym demo, które zostało nagrane i wydane przez Version Stuio
Records w dwa lata po napisaniu materiału.
Od samego początku planowaliśmy nagrać
ponownie trzy utwory pochodzące z materiałów demo i umieścić je na naszym
debiutanckim krążku razem z trzema nowym kawałkami. Cztery lata później, kiedy
Robin i ja zdecydowaliśmy się wznowić prace nad wspomnianym albumem,
postanowiliśmy wcielić w życie nasze wcześniejsze plany i zacząć dokładnie z
miejsca, w którym skończyliśmy. Oto i efekt.
[KD]: Czy za tekstami Aorii kryje się jakaś
historia?
[EN]: Teksty na The Constant są raczej odzwierciedleniem osobistych przemyśleń i
uczuć niż typowej historii czy konkretnej chwili. Wyznaczają tematykę albumu,
oscylują wokół lęków, pogardy i frustracji płynącej z rezygnacji. Uwielbiam
muzykę, która jest wizualizacją emocji, gdzie wszystko wokół albumu jest częścią
większej całości, gdzie każdy fragment jest tak samo ważny jak wszystkie inne.
Teksty na The Constant często tworzą
kontrast dla muzyki, przeciwstawiają melancholię i piękną atmosferę uczuciu
beznadziei.
[KD]:
Jak przebiegały prace nad The Constant?
Kto był odpowiedzialny za pomysły?
[EN]: Kiedy zdecydowaliśmy się zacząć
pracę nad tym albumem, w zasadzie wszystkie utwory były już gotowe.
Skomponowałem je z myślą o materiałach demo, a w trakcie naszego cichego okresu dopisałem nowe utwory.
Robin i ja zdecydowaliśmy wcześniej, że
wznowimy pracę nad tym projektem tylko we dwóch i zobaczymy, jak to się
rozwinie. Ogromny wpływ na proces powstawania albumu miało to, że przed
wejściem do studia mieliśmy za sobą etap przedprodukcji. To pozwoliło nam na podejrzenie
rezultatów naszej pracy i poprawienie pewnych elementów. Robin dopracował
partie perkusji, wprowadził kilka nowych rozwiązań i to bez ciążącej nad nim
presji czasu upływającego przed wejściem do studia. Z naszego doświadczenia
wynika, że presja czasu prowadzi tylko do pogorszenia sprawy i niechcianych
kompromisów.
Pracowaliśmy wspólnie w trakcie przedprodukcji i obaj odpowiadamy za aranże sprzed wejścia do studia. Powstało tak wiele nowych pomysłów w tej fazie pracy nad płytą, że jej końcowy wydźwięk mógł być całkowicie inny, gdybyśmy tylko zdecydowali się na wibrafon czy fortepian. Pod koniec etapy przedprodukcji skontaktowaliśmy się z Niklasem Sandinem (Katatonia), którego Robin zna z wcześniejszej muzycznej działalności. Spytaliśmy, czy nie miałby ochoty zagrać na tym albumie. zanim weszliśmy do studia, Niklas napisał partie basu a Robin pomógł mu je zaaranżować tak, żeby pasowały do perkusji.
Ja odpowiadałem za produkcję i nagranie
albumu, które powstało w Garaget Studio. Dzielę je z Michaelem Nordströmem. Michael jest niesamowicie
utalentowanym człowiekiem i często pomagał mi przy wypracowaniu odpowiedniego
brzmienia perkusji zarówno w przypadku tej płyty jak i moich wcześniejszych
nagrań. Mangus Lindberg z Cult of Luna
zajął się miksami i masteringiem. Jestem wielkim fanem jego brzmienia, dlatego
wiedziałem, że bardzo bym chciał, żeby to właśnie on doprowadził ten album do
końca.
[KD]:
Co łączy zawartość albumu z jego okładką?
[EN]: Chcieliśmy, żeby grafika zdobiąca
album intensyfikowała emocje płynące z muzyki, tworzyła poczucie czegoś
niezwykłego, wręcz piętnowała odbiorcę. Twórcą okładki jest Jakob Berglund,
druga połowa A Swarm of the Sun.
Początkowo Robin i ja próbowaliśmy stworzyć pokierować procesem tworzenia
grafiki tak, żeby jej finalna wersja stanowiła odbicie naszych własnych
skojarzeń i pomysłów, ale nie mogliśmy dojść do porozumienia. Ostatecznie
zdecydowaliśmy się pozwolić podążać sprawom własnym torem i pracę zostawiliśmy
osobie, która dzięki naszej muzyce doskonale rozumiała, co chcemy przekazać.
Teraz już bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że Jakob doskonale wywiązał
się z powierzonego mu zadania.
[KD]:
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem po dostaniu The
Constant było sprawdzenie listy utworów, które znalazły się na krążku.
Okazało się, że nigdzie nie widnieje taka informacja. Dlaczego zdecydowaliście
się na takie rozwiązanie?
[EN]: Trzeba przyznać, że to wielka
organizacyjna wpadka z naszej strony, inaczej nie mogę tego nazwać. Muszę jednak zaznaczyć, ze kiedy tylko
skończy się pierwszy nakład The Constant,
to zrobimy dodruk, w którym wspomniana lista już się pojawi. Kto wie, może
pewnego dnia płyty bez spisu utworów będą miały wartość kolekcjonerską?
[KD]:
Uwielbiam ten specyficzny rodzaj muzycznej melancholii, który można znaleźć na The Constant, jednak zdaję sobie sprawę
z tego, że nie jest to popularna muzyka. Jestem ciekawy, czy wybrałeś właśnie
taką ścieżką muzycznego rozwoju z pełną świadomością tego, co ze sobą niesie?
Zdaje się, że ten rodzaj wrażliwości równie często jest darem, co brzemieniem.
[EN]: Kocham muzykę, która otacza emocjami i melancholią. Muzyka naprawdę potrafi
dotknąć mnie dogłębnie, a ja kocham skrajne emocje, które wywołuje. Nieważne
czy są one bardzo spokojne, czy wręcz agresywne. Oba jej oblicza wypełniają
mnie energią, której nie można porównać z niczym innym. Pisanie muzyki jest dla
mnie drogą do tworzenia takich emocji. Podczas komponowania staram się kreować
idee wokół założonego scenariusza lub tematu, trochę tak jakbym film wyświetlał
się w mojej głowie. Widzieć jak pomysł z małego ziarenka przeradza się w coś
ogromnego i pełnego emocji, to dla mnie wielka nagroda i odbicie wszystkiego co
kocham.
Czasami, kiedy nieustannie staram się
zaspokoić swoje wygórowane oczekiwania, to wrażliwość o której mówiłeś jest
faktycznie bardziej ciężarem niż darem. Jednak znam siebie na tyle dobrze, żeby
wiedzieć, że efekt pracy wynagradza wszelkie niedogodności, na które
napotykałem w trudnych momentach. Dla mnie nie ma to nic wspólnego z dążeniem
do popularności, sławy czy pieniędzy. Są zdecydowanie lepsze drogi, żeby to
osiągnąć, jeśli się tego pragnie. Docierają do mnie sygnały, że to co tworzę,
odciska emocjonalny ślad na osobach, których nigdy nie spotkałem, że ta muzyka
była wsparciem w trudnym momentach, a czasami nawet małym powodem do radości w
czyimś życiu. Takie słowa to po prostu niewyobrażalna nagroda, satysfakcja,
której nie da się zastąpić niczym innym, a także powodem, dla którego nadal
będę robił, to co kocham,
[KD]:
Udało Ci się stworzyć własne określenie na muzykę, którą tworzysz?
[EN]: Cóż, oczywiście tworzę muzykę z
pogranicza wielu już zdefiniowanych gatunków. Jednak, żeby nie tworzyć
chaotycznej listy gatunków, które nie powiedzą zbyt wiele, postaram się to podsumować
w ten sposób: muzyka, którą uwielbiam tworzyć jest pretensjonalna, poważna,
pełna emocji i rozmachu i stale dąży do zapożyczeń rozwiązań typowych dla muzyki
filmowej.
[KD]:
Jakie są Twoje aktualne, muzyczne inspiracje?
[EN]: To zależy od nastroju. Ostatni
album Anny von Hausswolff – Ceremony jest po prostu niesamowity. Muzyka
ze specyficzną instrumentalną przestrzenią i atmosferą jest czymś, co
szczególnie cenię. Sprawdź Felt Nilsa Frahma, Seaweed szwedzkiego, niedocenianego zespołu Sickoakes i cokolwiek od Godspeed
You! Black Emperor, a będziesz wiedział, co mam na myśli. Film także zawsze
mnie inspirował. Uwielbiam wszystko pomiędzy muzyką Clinta Mansella i Philipa Glassa aż do sountracku Daft Punk do filmu TRON.
[KD]:
Czy mógłbyś opowiedzieć o okolicznościach powstania Version Studio Records?
[EN]: Początkowo, jak sama nazwa
wskazuje Version Studio było studiem
nagrań, a także wyborem kierunku mojej kariery. Prowadziłem studio jako
dodatkowy biznes przez kilka lat, ale nikt nie czułem, żeby inżynieria dźwięku
była tym, co chciałbym robić w pełnym wymiarze czasu. Dlatego też nagranie
pierwszego materiału z A Swarm of the
Sun było idealną okazją do zreformowania firmy, która od tej pory miała
zajmować się wydawaniem muzyki, a nie jej nagrywaniem. Zawsze chcieliśmy w jak
największym stopniu kontrolować cały proces produkcyjny, a w takiej sytuacji
posiadanie wydawnictwa jest ogromną zaletą.
[KD]:
Mógłbyś powiedzieć coś na temat Twoich przyszłych planów związanych z Aorią?
Planujecie trasę koncertową? Możemy liczyć na koncert w Polsce?
[EN]: Minęło już prawie pięć lat od
naszego ostatniego występu na żywo, ale wracamy na scenę wciągu tygodnia, w
Sztokholmie odbędzie się koncert z okazji premiery The Constant. Fredrik Norman i Emil Alstermak z October Tide będą nas wspierać grając
na gitarach. Na chwilę obecną nie ustaliliśmy żadnych kolejnych dat, ale
oczywiście jesteśmy zainteresowani dalszym graniem koncertów. Polska? Oczywiście!
[KD]:
Co kojarzy Ci się z Polską?
[EN]: Chciałbym powiedzieć, że świetne
filmy, ale zdecydowanie więcej uwagi poświęcam muzyce niż filmom, więc nie
gwarantuję, że to skojarzenie ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Za to muszę
powiedzieć, że jestem stałym bywalcem polskiej restauracji w Sztokholmie, więc
bez wątpienia z Polską kojarzy mi się dobre jedzenie!
[KD]:
Znasz jakieś polskie zespoły?
[EN]: Po szybkim rozeznaniu mogę
powiedzieć, że w przeszłości zdarzało mi się słuchać Tides From Nebula. Ponadto muszę stwierdzić, że powinienem odrobić
pracę domową z krajów pochodzenia zespołów, które cenię, bo na chwilę obecną
nie jestem w stanie udzielić pełnej odpowiedzi na to pytanie.
[KD]:
Czy chciałbyś coś dodać na zakończenie?
[EN]: Version Studio od zawsze mogło liczyć na
wsparcie i świetny odzew od polskich fanów, więc jedyne co mogę zrobić to raz
jeszcze serdecznie podziękować. Mam nadzieję, że to zainteresowanie się utrzyma
i przełoży na nasze przyszłe wydawnictwa. Pozdrowienia!