sobota, 8 marca 2014

Fleshworld - Like We're All Equal Again (2013)

Fleshworld - Like We're All Equal Again



wydawnictwo: Unquiet Records, 2013

01. Like we're all equal again [03:40]
02. Hereinafter [04:43]
03. Chant of Many Voices [09:26]
04. Dust Eater [11:04]
05. The Collapse [08:23]
06. The Infinite [08:17] 

skład: Mateusz Szczurek (guitars, synths), Łukasz Klamiński (bass), Kuba Leszko (guitars) Szymon Łuczyński (drums), Tytus Kalicki (vocals) 

gatunek: post-metal, metal

Szczerość jest jednym z tych życiowych wrażeń, które cenię sobie najbardziej. Ma to zastosowanie również do wszelakich wytworów kultury, w tym oczywiście do muzyki. Prawdziwie szczere albumy zapadają w pamięć, a wspomniany brak jakiegokolwiek fałszu zaciera wszelki niedoskonałości techniczne. To uczucie staram się pielęgnować również w swoich tekstach, a ten wręcz domaga się wyjaśnień. Album Fleshworld trafił w moje ręce w na początku grudnia minionego roku i z miejsca zaskarbił sobie moje uznanie i to nie tylko ze względu na szczerość. Od razu też wiedziałem, że materiał skryty pod nazwą Like We're All Equal Again doczeka się tekstu i gorących rekomendacji z mojej strony. Jednak z czasem album zaczął pokrywać się kurzem, a recenzji ciągle nie było. Trudno mi wyjaśnić okoliczności, które przełożyły się na takie zjawisko, ale kiedy doszedłem do wniosku, że w końcu trzeba stawić czoła tej sytuacji i po dłuższej przerwie włączyłem debiut Fleshworld, ponownie znalazłem się na okołoziemskiej orbicie.

Fleshworld to formacja z Krakowa, który wraz z całą Małopolską zaczyna wyrastać na polską kolebkę muzyki z pogranicza post-metalowych brzmień. Na koncie zespołu, oprócz demo zarejestrowanego w 2010 roku, znajduje się wyłącznie zeszłoroczny debiutancki album długogrający. Nie ma jednak podstaw do obaw. Muzycy Fleshworld doskonale znają się na kreowaniu intensywnych dźwięków oraz palety pełnej muzycznych doznań. Sama formacja zdaje się również być brakującym ogniwem w krajowym, ciężkim graniu. Polska od zawsze posiadała silne zaplecze metalowych zespołów nurzających się w coraz bardziej ekstremalnych odłamach gatunku. Z czasem kraj zalała fala post-rockowych projektów, pozostawiając ziejącą pustką przestrzeń pomiędzy jedną i drugą formą, której nie były w stanie wypełnić formacje pokroju Entropii, czy Mord'A'Stigmata, zajmujące post-blackmetalową niszę. Gdzie podziały się zespoły, które w prostej linii mogłyby nawiązać relację z Cult of Luna, Isis, czy starszymi dokonaniami Opeth? W Poznaniu pojawił się Butterfly Trajectory, ale to wciąż było mało. W końcu na horyzoncie zamajaczył Fleshworld.



Like We're All Equal Again to układanka, która składa się z sześciu zasadniczych elementów. Jednak każdy z nich zawiera w sobie kolejne poziomy muzycznej inwencji. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na różnorodność rozwiązań, które zostały użyte do stworzenia tej płyty. Album otwiera kawałek tytułowy, który po brzegi wypełniony jest szumami, trzaskami, wycinkami przemówień i ambientowymi oparami. Kiedy rozbrzmiewają pierwsze dźwięki mam wrażenie, że przenoszę się do mrocznego salonu rodem z kryminału Agathy Christie, siedzę w zakurzonym fotelu z wysokim oparciem i kręcę gałką wiekowego radia. Nieoczekiwanie udaje mi się złapać klarowny odbiór i z szumów wyłania się melodia. Z czasem okazuje się, że oprócz gitarowych szumów i ścian dźwięków, to właśnie melodia odgrywa tutaj naprawdę dużą rolę. Snuje się niecierpliwie pomiędzy ciężkimi tonami i mocnymi dźwiękami generowanymi paszczą wokalisty, żeby od czasu do czasu zameldować się na pierwszym planie (Hereinafter). Na krążku nie brakuje też bardziej przestrzennych, filmowych rozwiązań, których nie powstydziłyby się formacje, które tworzą wyłącznie takie brzmienia (Chant Of Many Voices). Oprócz wprawnego mieszania przestrzeni z zagęszczonym mocnym klimatem, połamania rytmów i skomplikowania poszczególnych sekcji, należy podkreślić także rewelacyjną pracę sekcji rytmicznej, w tym naprawdę świetne brzmienie perkusji (Dust Eater). Pochwalić trzeba również wokalistę, który nie tylko dobrze odnajduje się w natłoku dźwięków, ale też świetnie prezentuje niełatwe tematy pojawiające się w tekstach. Do tego w w spokojniejszych momentach barwa jego głosu przywodzi mi na myśl rewelacyjnie spisującego się na Autoscopii Patryka Zwolińskiego z Blindead (Collapse, The Infinite).

Lessons learned will linger in the depths of the collective mind.
We try to stay aware, yet we fail to avoid getting caught in the same net.
Over and over we fall victim to the ill logic,
which eventually leads us to oblivion.

Like We're All Equal Again to nie tylko tona klimatu wygenerowana przez ambientowe motywy, masę trzasków i szmerów. Wspomniany album to przede wszystkim ogromne ilości muzycznej szczerości, na którą wpływa m.in. brak kompleksów, świetna warstwa muzyczna pełna różnorodnych rozwiązań, wprawne manipulowanie przestrzenią oraz naprawdę ciekawy koncept poparty równie interesującymi tekstami i oprawą graficzną. To także jeden z ciekawszych albumów roku 2013 i z pewnością pozycja, do której warto jest wracać.