środa, 5 września 2012

wywiad z formacją Tune


W pewnym momencie stwierdziliśmy, że żyjemy w domu wariatów...



25 maja łódzka formacja Tune zawitała do warszawskiej Chwili, gdzie zaczarowała zgromadzoną tam publiczność. Chwilę po tym wydarzeniu udało mi się porozmawiać z muzykami tego zespołu w nawiązaniu do płyty Lucid Moments, koncertu i życia.

[Kamil Dróżdż]: Skoro jesteśmy po koncercie to może warto nawiązać do tego wydarzenia. Spodziewaliście się, że ludzie będą siedzieć?
[Leszek Swoboda]: Tak!
[KD]: Tak?
[LS]: Tak, spodziewaliśmy się, bo to nie jest muzyka do skakania, chcielibyśmy nawiązać więź emocjonalną z ludźmi i niech każdy to przeżywa na swój sposób…
[Adam Hajzer]: …ale to też nie jest tak, że zawsze na naszych koncertach ludzie siedzą. Akurat to, że dzisiaj siedzieli było fajne, tak jak Leszek powiedział, jak ktoś siedzi to słucha, nie obraca się, nie kiwa za bardzo i to było fajne. Czasami zdarza się, że przy mocniejszych fragmentach młodsze pokolenie potrafi się dobrze bawić…
[LS]: …wszystko też zależy od miejsca, akurat to miejsce jest bardzo kameralne, dlatego ludzie siedzieli i wytworzyli fajny klimat.

[KD]: Dlaczego zagraliście taki krótki set?
[AH]: Staramy się wytwarzać niedosyt. Mamy już przygotowaną część nowego materiału i chcemy to fajnie przygotować, z pewnością rozszerzymy nasze występy, ale jeszcze nie teraz.
[LS]: Uważamy, że ta płyta jest jeszcze młoda. Na dobrą sprawę z promocją ruszyliśmy dopiero późną jesienią, a że jest to koncept album, to chcemy opowiedzieć całą tę historię na żywo. Kiedy uznamy, że ludzie już ją dobrze znają, to wtedy zaczniemy wplatać nowe utwory w to wszystko i prezentować coś nowego.

[KD]: Płyta miała premierę w czerwcu, czy nie uważacie, że był to trochę nietrafiony termin?
[LS]: To był bardzo nietrafiony termin…
[AH]: W zasadzie trzy miesiące leżała i nic.
[LS]: Wiadomo – wakacje, w wakacje nic się za bardzo nie dzieje, ale to już nie od nas zależało.
[AH]: Zależało! Guzdraliśmy się w studiu i tyle. Miała się ukazać parę miesięcy wcześniej, jeśli nie rok wcześniej.
[LS]: Tak, ale tak jak mówię, nie wszystko od nas zależało. Jako debiutujący zespół byliśmy czasami na drugim planie i musieliśmy ustępować miejsca bardziej znanym zespołom.

[KD]: W grudniu mieliście dać koncert w Warszawie, ale ostatecznie do tego nie doszło, co stanęło wam na przeszkodzie w realizacji tego zamiaru?
[LS]: Chyba samochód się zepsuł, bo nam się zawsze samochód psuje. To było po koncercie w Krakowie, kiedy nawet nie dojechaliśmy do Łodzi. Trzydzieści kilometrów przed Łodzią, czwarta w nocy, a samochód wyzionął ducha.
[AH]: Musieliśmy wrócić lawetą…
[LS]: A potem nazbierać pieniądze na wymianę silnika w samochodzie.

[KD]: Jak w ogóle doszło do tego, że gracie razem? Jak rozpoczęła się historia zespołu?
[LS]: Poznaliśmy się przy pracy w poprzednich projektach, to nie jest nasz pierwszy zespół, każdy z nas już wcześniej gdzieś grał przez lata i jakoś tak się skończyło, że nasze drogi się połączyły...
[AH]: Nie wdając się w szczegóły, bo to nie jest ciekawa historia. Historia jak tysiąc innych, a zespół jak dziesięć tysięcy innych (śmiech).
[LS]: Spotkaliśmy się na sali prób i jakoś między nami zaiskrzyło. Stwierdziliśmy, że nie do końca pasujemy do składów aktualnych zespołów i postanowiliśmy zacząć robić coraz razem, na trochę innych falach.

[KD]: O waszej muzyce mówi się, że jest to coś pomiędzy artrockiem i rockiem progresywnym. Wiem, że nie lubicie takiego szufladkowania. Zatem czy macie jakieś określenia na brzmienie swojej muzyki?
[LS]: Tak! Rock alternatywny. Jak nagrywaliśmy płytę, to nie myśleliśmy o tym, żeby się kimś inspirować. Było jedno założenie: nie chcieliśmy być porównywani, nie chcieliśmy brzmieć jak Tool czy Riverside.
[AH]: Zresztą zostawmy to już indywidualnej ocenie. Sugerujesz, że nie lubimy takiego określenia czy porównywania, nikt nie lubi. Jeśli ktoś zadaje mi podobne pytanie, to zawsze odpowiadam: rock alternatywny.
[LS]: Chcieliśmy, żeby dźwięki budziły emocje, żeby nas ponosiło, stąd może ta nutka teatralności…
[AH]: …stąd ten artrock, ten teatr jest obecny. Kręci nas również podejście wizualne.
[LS]: Muzyka to jest kwestia chwili, odczuć w danym momencie. Wcale nie jest powiedziane, że kolejna płyta też taka będzie.
[AH]: Taaak, dostosujemy się do trendów! (śmiech)

[KD]: O czym opowiada wasza płyta?
[LS]: Stworzyliśmy bohatera – Michaela, płyta opowiada historię człowieka. Myślę, że Adam się zgodzi, cała płyta była dla nas uwolnieniem się od rzeczywistości. W pewnym momencie musieliśmy sobie powiedzieć, że to koniec takiego uśpionego życia. To jest bardzo ciekawe, ja zacząłem zajmować się tą płytą pod koniec studiów i w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że ja prawie w ogóle tego okresu nie pamiętam. Nie pamiętam, gdzie byłem na wakacjach ani nic. Byłem w takim letargu, śpiączce. Płyta o tym opowiada, o wybudzeniu, o momentach świadomości. Pewnie każdy był w pewnym momencie zajęty pracą, która pochłaniała go całkowicie, od 8 do 16 praca, a potem zakupy i telewizja i potem znowu praca – takie robociki. Coś pękło, wybuchło i o tym jest ta płyta - o momentach świadomości, wybudzenia do rzeczywistości może bardzo trudnej. Ciężko jest być muzykiem grającym muzykę niepopularną, ale dopiero teraz czuję, że żyję. Nie pamiętam 5-6 ostatnich lat życia, a ostatni rok pamiętam idealnie. Wszystko to jest pod otoczką historii Michaela, który przechodzi przez kolejne stadia. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że żyjemy w domu wariatów, gdzie wszyscy są zaprogramowani i śpią, a nie żyją.
[AH]: A jak się obudzą, to się okazuje, że wcale nie jest fajnie…
[LS]: …twierdzą, że nie mają siły…
[AH]: …boją się…
[LS]: …o tym jest ta płyta.

[KD]: Uwielbiam koncept albumy. Mam zwyczaj porównywać tego typu produkcje do książek: opowiadają pewną historię, powinno się je przetrawić od początku do końca. Wiadomo, że pewne do pewnych fragmentów można wracać, a niektórzy lubią zerknąć na kilka ostatnich stron, żeby poznać zakończenie…ale zasadniczo pochłania się je w całości. Stąd nieco pokrętne pytanie – co ostatnio przeczytaliście?
[LS]: Staram się czytać książki opowiadające o drugiej płycie, o której już myślimy, dlatego trochę nie chcę Ci mówić, o czym są, bo w ten sposób zdradziłbym temat drugiej płyty, a tego bym jeszcze nie chciał robić… (śmiech)
[AH]: Poczekaj, bo zaraz wyjdzie, że nie czytamy (śmiech). Ja ostatnio przeczytałem i poleciłem Leszkowi Nowy Wspaniały Świat Huxleya, ale więcej nic nie powiemy.
[LS]: Wracając jeszcze do Lucid Moments to była ona oparta na książkach, ale także na adaptacjach filmowych, a których to już warto się samemu zastanowić.
[AH]: Z muzyką jest o tyle fajnie, że nie jest to do końca książką, to jest historia. Słuchacz sam buduje tę książkę, to są rozdziały i opisy, pojedyncze słowa, mają sens, są poukładane w jakiejś chronologii, jak poezja, ale jest w tym wszystkim odrobina swobody.

[KD]: A jak czujecie się jako zespół, który próbuje odczarować akordeon, który jest instrumentem nie zawsze kojarzącym się w naszej kulturze z czymś pozytywnym?
[LS]: Był taki zespół, który już chyba nie istnieje, Something like Elivs, oni też próbowali wykorzystać akordeon. To nie jest tak, że jesteśmy prekursorami… jest to dosyć często wykorzystywany instrument. Wzięliśmy akordeon to składu, bo to jest instrument, który ma praktycznie nieskończone środki wyrazu, może wydobyć niesamowite brzmienia, które były nam potrzebne przy tej płycie, bardzo emocjonalny instrument, którym można zaczarować.
[AH]: A etykieta, o której mówisz, ludowego podejścia do tego instrumentu, to nie my ją zrzucamy. W popularnym talent show, zanim wydaliśmy płytę, pojawił się akordeonista, który pokazał, że można zagrać inaczej.

[KD]: Niedawno miał premierę wasz teledysk, dlaczego padło akurat na ten kawałek?
[LS]: Lubimy go! Naprawdę go lubimy, a poza tym nie ukrywając, jest to najbardziej przebojowy utwór na tej płycie, o ile możemy tak to nazwać. Jest najbardziej strawny ze wszystkich. Zresztą to jest drugi teledysk…
[AH]: A pierwszy był ciężkostrawny! (śmiech)

[KD]: Jeszcze jakiś czas temu wspomnieliście w jednym z wywiadów, że waszej płyty jest ciągle za mało w mediach. Czy coś się w tej kwestii zmieniło? Czy w ogóle chcielibyście pojawiać się w bardziej popularnych mediach?
[AH]: Jesteśmy undergroundową kapelą, więc jakie tam znowu popularne media!? (śmiech)
[LS]: Bardzo byśmy chcieli, dlatego że uważamy, że nie jest to muzyka dla zamkniętego grona słuchaczy. Grywamy na różnych koncertach, z różnymi zespołami, nie tylko niszowymi i wydaje nam się, że to może trafić do wszystkich. Na koncerty przychodziły osoby przypadkowe, które nie zwróciłyby uwagi na zespół taki jak Tune, ale jakoś nam się udaje, może ekspresją na scenie albo kontaktem z publicznością, ściągać ich do siebie. Wierzymy, że Polaków i nie tylko, stać na to, żeby pewne rzeczy bardziej przemyśleć, żeby nie łapać tylko muzyki łatwej, prostej i przyjemnej, co coraz częściej widać również w mediach.

[KD]: Słyszałem, że dużo waszych płyt wyjechało za granicę. Czy ten trend się utrzymuje?
[LS]: Tak. Pojawiło się dużo recenzji zza granicy. Utrzymujemy stały kontakt z niektórymi sklepami i mamy dystrybucję za granicą np. w Niemczech i Szwecji i ludzie tam kupują naszą płytę.
[AH]: Tak, za granicą jest lepiej niż w Polsce, tak to wygląda.

[KD]: A może to i lepiej?
[AH]: Nie wiem czy lepiej, bo Lublin tam nie dojedzie. Poza tym nie spełnia norm emisji spalin.
[LS]: Tak, tam są normy emisji spali i chyba nie damy rady…(śmiech)

[KD]: Chcielibyście zmienić coś w Lucid Moments?
[LS]: Tak, bo teraz jesteśmy na innym etapie. To nie jest tak, że jesteśmy z niej zadowoleni w 100%. Wtedy daliśmy z siebie 100% i staraliśmy się ją dopracować maksymalnie, ale teraz patrzymy na to inaczej.
[AH]: A ja muszę powiedzieć, że mi się ta płyta podoba. Może i dziwnie brzmi w moich ustach, ale jestem zadowolony. Może mogłoby być lepiej, ale to jest pewien etap. Głupio mówić, że przydałoby się coś zmienić…
[LS]: Teraz mamy więcej doświadczenia i może teraz zrobilibyśmy pewne rzeczy inaczej. Nie pokpiliśmy sprawy i daliśmy z siebie 100% i podobnie będzie z następnym krążkiem.

[KD]: Czy kolejna płyta to też będzie koncept album?
[LS]: Nie wiem, zobaczymy… (śmiech). Nie chcemy pisać utworów o wszystkim i o niczym, chcielibyśmy to zawrzeć w jakimś temacie, na pewno nie zrobimy Michaela II – Powrót Michaela, to jest historia zamknięta. Nie wiem czy będziemy tworzyć bohatera, na pewno będzie to płyta o czymś. Jej dokładny kształt się wyklaruje za jakiś czas.

[KD]: A kiedy możemy się jej spodziewać?
[LS]: To jest trudne pytanie. Nie tworzymy muzyki na wyścigi. Dobrym pomysłem jest odłożenie materiału na 3-4 miesiące, nabrać oddechu, zobaczyć to wszystko z innej perspektywy i tak chyba będziemy chcieli zrobić z tym krążkiem. Podobnie było z Lucid Moments. Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział, jaką pierwotną formę miały poszczególne utwory i jak to się zmieniło.
[AH]: Na pewno nie trzeba będzie czekać na nią parę lat. Zdajemy sobie sprawę, że nie można robić takich odstępów. Ja strzelam, że przyszły rok, a przy odrobinie szczęścia przełom tego i przyszłego roku.
[LS]: Nie pracujemy tak, że mamy jeden, drugi numer i bierzemy się za trzeci, a resztę zostawiamy, ale wracamy do poszczególnych utworów i patrzymy na nie z innej perspektywy, bo chcemy to robić świadomie.

[KD]: Chcielibyście coś dodać na koniec?
[AH]: Wchodźcie na facebook, bo robimy różne dziwne rzeczy. Śledźcie to, co się dzieje, bo coś fajnego wymyślimy.
[LS]: Zespół to nie tylko działalność muzyczna, ale też wszystko wokół tego. Lubimy się bawić zdjęciami, grafikami itp. Jest dużo ludzi, którzy nam w tym pomagają.

[KD]: Zatem warto zaglądać?
[LS]: Zdecydowanie!

[KD]: Dziękuję za rozmowę.