sobota, 28 grudnia 2013

HOAP - HOAP (2012)

HOAP - HOAP


wydawnictwo: wydanie własne, 2012

01. Ascension [03:26]
02. Clock works [04:05]
03. Peter [04:48]
04. Renormalized [05:16]
05. New world [03:08]

skład: Tomasz Kopeć (wokal, gitara, pianino, syntezator), Jan Daciuk (bas, syntezator), Adrian Pietrzak (gitara), Dominik Ulicki (perkusja)

gatunek: alrtenative rock, shoegaze

W coraz bardziej opasłym worze muzycznych nowości czai się naprawdę dużo dźwięków, melodii i rozwiązań, które błyskawicznie przypadają do gustu, wpadają w ucho i nie chcą się odczepić. Oprócz nich istnieją także albumy, których trzeba się nauczyć i jest to element niezbędny do tego, żeby docenić ich wartość. Jednym z tych trudnych wydawnictw jest muzyczny, trochę kulawy, ale naprawdę urodziwy debiut grupy HOAP.

HOAP to zespół, który stawia swoje pierwsze kroki w muzycznym świecie, a tworzące go jednostki mimo doświadczenia w generowaniu dźwięków, nie miały jeszcze okazji zafunkcjonować w świadomości szerszego grona odbiorców. Muzycy z Mazowsza (i okolic) własnymi środkami wyprodukowali zgrabny minialbum, na którym znaleźć można pięć kompozycji o radiowym czasie trwania.

Sama zawartość wydawnictwa budzi we mnie dużo sprzeczności. Po płytę warto sięgnąć. Jest to fakt, który nie budzi wątpliwości i to już na początkowym, pełnym wątpliwości i drobnych pomyłek etapie twórczości zespołu. Brzmienie oparte jest na prostych, oszczędnych melodiach rodem z Islandii i innych rejonów Europy północnej, sprawnej sekcji rytmicznej, gitarowych, shoegaze’owych szumach i specyficznym, delikatnym wokalu. Całość budzi błyskawiczne skojarzenia z dokonaniami Radiohead, ale nie jest to jedyny element, który zdaje się być zapożyczony z twórczości starszych kolegów. Ciekawostka polega na tym, że szalenie trudno jest rozłożyć kompozycje na elementy pierwsze i wskazać źródła poszczególnych motywów. Przy kolejnych odtworzeniach płytę zaczyna się traktować, jak starą, dawno niewidzianą sympatię – znajomy jest każdy fragment, uśmiech, czy gest i świetnym uczuciem jest odkrywać je na nowo. Takiego waloru nie da się przecenić. A jeśli jeszcze posłucha się perełki na tym HOAP-owym torcie, czyli utworu New World, to już nie sposób odmówić sobie sięgnięcia po sam tort.

Skąd zatem mieszane odczucia? Album mimo wspomnianych wcześniej niedociągnięć technicznych, kompozycyjnych, czy ogólnej nieporadności wypada naprawdę dobrze, ale przemeblowany skład odgrywa go na żywo zdecydowanie lepiej, nadając mu dodatkowej głębi, smaczków i własnych rozwiązań, których czasami po prostu brakuje w wersji studyjnej. Zatem nie pozostaje nic innego jak cieszyć się, że coraz więcej w Polsce tego typu dźwięków i uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na nowy materiał.