niedziela, 11 stycznia 2015

Muzyczne podsumowanie roku 2014, część pierwsza.


Coraz częściej mówi się, że słowo pisane umiera. Więcej i więcej słów ulega zapomnieniu, uproszczeniu, zastąpieniu przez obrazki, grafiki, skróty. Nie starcza nam miejsca i czasu na zabawę słowem, a przecież może z niej płynąć ogrom przyjemności. W poniższym tekście znajdzie się dużo słów. Może nawet zbyt dużo. Ale czy jestem w stanie odmówić sobie tej frajdy?

Postanowiłem nawiązać do zeszłorocznego podsumowania i ponownie podzielić materiał na dwie części. Ostatecznie trzeba mieć też na uwadze możliwości przyswajania treści przez potencjalnych odbiorców. Oddzielnie omówione zostaną wydawnictwa krajowe i zagraniczne, działalności I'm Stuck Between, koncerty, a także oczekiwania wobec roku 2015.

Czy jesteście gotowi? Zapraszam do lektury i życzę smacznego.



I. I'm Stuck Between.

W poprzednim podsumowaniu zacząłem od wytknięcia, że miniony rok był trudnym i pracowitym okresem. Niewiele się od tamtej pory zmieniło. Wciąż nie potrafię odpuścić możliwości plątania się wokół muzyki. Może w najbliższym czasie uda mi się przerzucić choć część wysiłków związanych z audycją na inne pola twórczej działalności?

Audycja. W 2014 roku udało mi się przeprowadzić czterdzieści osiem wydań audycji I'm Stuck Between. Dodatkowo pojawiłem się na antenie w trakcie trwania audycji urodzinowej Radia Aktywnego, a także współprowadziłem trzy wydania audycji Ja Ci Zagram. Przed mikrofonem spędziłem blisko sto godzin, podczas których zapowiedziałem grubo ponad pięćset utworów. Przeprowadziłem kilka świetnych wywiadów np. z Andriejem Lewickim (tłum. Michał Gołkowski). A z okazji czwartych urodzin audycji dostałem od was sporo pocztówek z życzeniami i tort z logo audycji (sic!).

Blog. Podczas ostatnich dwunastu miesięcy na blogu pojawiły się sto sześćdziesiąt cztery, w tym trzydzieści trzy recenzje (dwie książkowe), czternaście relacji koncertowych, dwanaście podsumowań wydawniczych i jeden artykuł. Najbardziej poczytnym tekstem była (o zgrozo) pierwsza część podsumowania 2013 roku.

Fanpage. Populacja sympatyków idei I'm Stuck Between od 01.01.2014 zwiększyła się o sto sześćdziesiąt jednostek. To wynik o niemal sto głów gorszy niż w poprzednim podsumowaniu. Czyżbym wysycił już zapotrzebowanie?


II. Polska.

Doskonale pamiętam swoje pierwsze podsumowanie roku. Znalazło się w nim zaledwie kilka płyt, których omówienie mieściło się w godzinnej audycji. Trudno opisać, jak wiele zmieniło się od tamtej pory. Ponownie zostałem zmuszony do rozbicia tekstu na część polską i zagraniczną, bo stworzenie skromnej dziesiątki przedstawicieli muzycznych perełek 2014 jest rzeczą niemożliwą. Chociaż mogło wydawać się, że po świetnym wydawniczo roku 2013, pojawi się niewiele produkcji godnych uwagi, to okazało się, że bardziej nie mogłem się mylić! Poniżej znajduje się lista dziesięciu różnorodnych płyt, obok których nie możecie przejść obojętnie.


10. Nocny Supersam - Plac zabaw. Na Placu Zabaw znajduję zabawki, których nie znam. Nigdy z taką namiętnością nie nurzałem się w dźwiękach indie wymieszanych z rockową alternatywą i popem. Jednak to muzyczne podwórko wydaje mi się dziwnie znajome. Doskonale znam to tło, te szarości i to zmęczenie, które tak cudownie oddają nastrój życia w wielkim mieście.


09. Sounds like the end of the world - Stages of delusion to dość zaskakująca propozycja spozierająca na odbiorcę z półki zaopatrzonej w plakietkę post-rock. Spodziewałem się albumu typowego dla wspomnianego gatunku, ale muzyka sącząca się z tego wydawnictwa szybko sprowadziła mnie na ziemię. Na Stages of delusion znalazło się sporo zaskakujących rozwiązań, gitarowych manewrów i zaskakująco dużo brzmień instrumentów klawiszowych, co ostatecznie wyróżnia zespół w tej dość wąskiej niszy. Oby tak dalej!



08. Tune - Identity to sporo zaskoczenie, ale i okazja do zachwytów. Ponownie dostajemy koncept album. Tym razem nie przedstawia on historii zagubionej jednostki, a raczej opowiada o współczesnym życiu w ciągłym pośpiechu. Zespół zrezygnował z akordeonu, postawił na większe ilości instrumentów klawiszowych i dorzucił szczyptę elektroniki. To ten sam zwariowany Tune, ale w innym, równie atrakcyjnym obliczu.



07. Spiral - Cloud Kingdoms. Spiral ponownie stworzył niezwykłą, bajkową opowieść pełną pastelowych kolorów, magii i mrocznych sekretów, w której czarują nie tylko przemyślane, dojrzałe i szalenie trudne do jednoznacznej, muzycznej klasyfikacji kompozycje, ale również wyjątkowy wokal Uli Wójcik, który idealnie odnajduje się w tych baśniowych klimatach.



06. Defying - Nexus Artificial. O sile tego krążka stanowią przede wszystkim urozmaicone i pokręcone konstrukty kompozycyjne pokroju Newborn Sun, w których co i rusz pojawia się wrażenie, że za tym albumem stoją starzy wyjadacze o niemałym talencie i duszach wzbogaconych w coś, co nazywam muzycznym szaleństwem. Nie spodziewałem się tak bezczelnie dobrego i niesamowicie dopracowanego materiału, który zaskakuje, czaruje i nie pozostawia miejsca na wątpliwości na kogo stawiać w przyszłości.



05. Artur Rojek - Składam się z ciągłych powtórzeń. Na bardzo duży potencjał tego wydawnictwa składają się nie tylko świetne teksty i równie dobra forma wokalna Artura, ale również oszczędność rozwiązań muzycznych, które dozowane są w wyśmienitych proporcjach. Jednak ponad wszystkim znajduje się element, którego nie da się zastąpić żadnym substytutem - osobowość. To sam Artur, jego podejście do muzyki, jej tworzenia i przekazywania sprawia, że od albumu trudno się oderwać, a ten przeżywany na nowo odsłania nowe znaczenia i symbole. Stąd jedyne co mogę zrobić, to zakończyć tekst jednym mrugnięciem na tak



04. George Dorn Screams - Ostatni Dzień. W swoim profilu na bandcampie napisali m.in., że Ostatni Dzień zawiera dźwięki, które należy umiejscowić na granicy post-rocka i slowcore'u, w których nie brakuje melancholii oraz melodii zaburzonych energią. Z przyjemnością obwieszczam, że towar jest zgodny z opisem.



03. Ordinary Brainwash - #I'mNotAddicted. To czwarty i zarazem najbardziej dojrzały album w dokonaniach Rafała Żaka. Ponownie mamy do czynienia z koncept albumem, ale treści zawarte w tej konkretnej opowieści są nie tylko uniwersalne w ujęciu globalnym, ale i bardzo aktualne. Mowa o uzależnieniu od Internetu, mediów społecznościowych i ciągłej potrzebie bycia online. Poważne tematy zostały zgrabnie opakowane w typowe dla Rafała progresywno rockowe rozwiązania muzyczne. Na krążku znajdziemy m.in. delikatne i melancholijne Selfie oraz intensywny #HatersGonnaHate. Ciekawym podsumowaniem płyty jest strona internetowa: getaddicted.blue. Znajdziecie na niej nie tylko możliwość pobrania albumu (via bittorrent lub poprzez popularne hostingi plików), bo innej poza cyfrową wersją album się nie doczeka, ale także przycisk do podstrony umożliwiającej skasowanie swojego konta na facebooku. Kusi?



02. Moanaa - Descent to rewelacyjny krążek, w którym delikatne, przestrzenne rozwiązania subtelnie przenikają się z tymi mocnymi, intensywnymi elementami. Nie brakuje tu ciężaru, świetnych wokali, melodii, gitarowych szumów, sprawnej sekcji rytmicznej, rewelacyjnego klimatu i masy subtelności do okrycia. Wśród mocnego, krajowego grania, to jedna z najciekawszych propozycji.



01. Lunatic Soul - Walking on a flashlight beam to album, z którego powodu miałem okazję poczuć się jak syn marnotrawny. Do nowego materiału podszedłem z dużą rezerwą. Bezskutecznie próbowałem odnaleźć w nim dawne emocje i zrozumieć zachwyty, które dało się słyszeć dookoła. Do krążka wróciłem pewnego zimowego wieczoru. Za oknem szaro-buro, wiatr świszczał, a na termometrze było kilka kresek na minusie. Przywdziałem słuchawki i włączyłem płytę, a wszechświat eksplodował. Walking on a flashlight beam to ogromne ilości subtelności, chłodnych dźwięków i specyficznego dla Mariusza Dudy nastroju, który pochłania i niepokoi równocześnie.



Mogłoby się wydawać, że dziesięć ciekawych płyt wydanych w jednym roku, to wszystko co da się wycisnąć z naszego kraju. Nic bardziej mylnego, bo oprócz wymienionych propozycji pojawiło się mnóstwo ciekawego materiału, który z subiektywnych przyczyn nie został uwzględniony powyżej. Wbrew pozorom dzieje się u nas naprawdę dużo, a wzsystko co trzeba zrobić, żeby dać się obmyć strumieniom dźwięków, to po prostu otworzyć uszy.

Wśród delikatnych muzycznych przestrzeni należy wspomnieć o kolorowym albumie Frozen Lakes - Insuloj de lumo, korzennym singlu Henry David's GUN - By the Riverside, gitarowym Moonglass - Webs, obiecującym HOAP, czy pokręconym Hanimalu - Poetry About The Point.



Dobrze działo się też na polu mocnych brzmień. Intensywne, nasycone dużymi ilościami złowieszczych riffów, niskich strojeń, buczenia i diabolicznej perkusji historie zaproponował Thaw, Odzew i Furia. Kompletnie zaskoczył mnie swoim materiałem projekt Ennoven, który w niesamowity sposób połączył zimowy klimat, z gitarowym szumem, muzyczną agresją i cofniętymi wokalami, przywodząc na myśl najlepsze utwory Wolves In The Throne Room lub Autumn for Crippled Children. Podobne wrażenie wywarł krążek Tsima, w którym z kolei post-rockowe patenty przeplatają się z mocniejszymi elementami, tworząc unikatową mieszankę na naszym podwórku.



Światło dzienne ujrzały również dwa albumy, które zredefiniowały dotychczasowe brzmienie formacji Frontside i Lux Occulta. Oba wydawnictwa na starcie zostały skazane na pożarcie, jednak takie przepowiednie sprawdziły się zaledwie w pięćdziesięciu procentach. Frontside pokazał swoją piosenkową naturę, tworząc utwory radiowe, przystępne, a momentami nawet prześmiewcze. Problem polegał na tym, żeby wyczuć kiedy śmieją się z innych, a kiedy podkładają, żeby to inni mogli się śmiać z nich. Za to Lux Occulta wydobył na powierzchnie swoje pokręcone, awangardowe pomysły i choć album znajduje się w kategorii płyt dziwnych, to robi ogromne wrażenie.

Poniżej zamieszczam playlistę, w której zebrałem pojedyncze kompozycje z niemal wszystkich wspomnianych w tekście, zeszłorocznych publikacji.